W wakacje uczęstniczyłam w konwencie przeznaczonym tylko dla cosplayerów i fotografow, a mianowicie Fotocon'ie. Tam miałam przyjemnosć poznać Pugoffkę, którą podziwiałam od bardzo dawna. Zgodziła się ona zrobić zdjęcia wszystkim uczestnikom, więc chciałabym się dzisiaj podzielić z Wami moją porcją zdjęć <3
Hello! This is my first post here, so I should probably introduce myself... but actually, the whole post is about me, so let's begin!
Hej! Publikuję tutaj pierwszy raz, więc wypadałoby się przedstawić... Ale tak się składa, że ten post ma właściwie poruszać temat mnie samej, więc zaczynajmy!
Poles have mixed feelings about lgbt+ people. I don't like to identify with any groups and I'm not an activist of any kind... but lately, I started to notice that some people may not like the way you live even if you don't identify as a part of any group (or they categorize homosexuals, paedophiles and islamic (homophobic!) terrorists as the same - I'd suggest seeing a doctor and getting a dictionary to everyone who thinks like that), so I joined Mimi and wrote this post.
Podejście Polaków do osób lgbt+ jest bardzo różne. Nie lubię się identyfikować z grupami, i nie jestem żadnego typu działaczką... jednak dopiero zaczynam zauważać, że mimo, że można nie chcieć się z nikim utożsamiać, to i tak komuś może przeszkadzać to, jak ktoś chce żyć (albo ew. można się stać ofiarą wrzucania homoseksualistów, pedofilów i islamskich (homofobicznych!) terrorystów do jednego wora - polecam konsultację z lekarzem i słownikiem wszystkim tego typu osobom), dlatego teraz dołączam do Mimi i piszę ten post.
I grew up in a really small village, in a stable but with somewhat-rare-interaction kind of relationship with my family. My life was really... average. I didn't feel particularly bad nor very good for the most part. We had just enough money, but not much; I was bullied in school but I also had some friends etc... I think that Poland is a country where social groups differ much by area. This is a brutal generalization, but in the centers of big polish cities, nobody cares if you're gay or a foreigner or whatever - but in really small towns, people give you weird looks if you don't want to huff glue with them (I'm serious - that's what I actually experienced). You can guess that somebody like me didn't really go along very well with the second group. I was introverted and I didn't understand why all these people around me are so different than I am, why does our attitude towards art, the culture and the society differs so much. I was sad when my brother was leaving to his own flat, because he was the only person that was able to understand me in matters like this for a pretty long time. I was thinking, "maybe something's wrong with me", but at the same time I knew that the other kids weren't okay either. And I'm not speaking about some deep artistic struggle to be original, but you can't deny that a person who has to fight every day, seeing their alcoholic father trying to beat up their mom or whatever, will have a very different attitude than someone who had it much easier. Spending time with people from bigger cities and conversing with netizens from other countries made me realize what's the actual problem. They didn't make me realize something even more important, though.
Wychowałam się w bardzo małej miejscowości, w nieczęstym ale raczej dobrym kontakcie z rodziną. Moje życie było bardzo... średnie. Nie czułam się ani szczególnie źle, ani szczególnie szczęśliwie. Wystarczyło pieniędzy, ale nie było ich dużo; dokuczano mi w szkole, ale miałam też kilku kolegów... I tak dalej. W moim odczuciu Polska jest krajem, gdzie grupy społeczne bardzo mocno się różnią w zależności od miejsca zamieszkania. Drastycznie uogólniając, na "bogatych osiedlach" dużych polskich miast nikt nie zwraca uwagi na gejów czy obcokrajowców - na wsiach zaś ludzie krzywo patrzą, jak nie chcesz wąchać z nimi kleju (poważnie - dokładnie tak wyglądają moje doświadczenia). Można się domyślać, że ktoś taki jak ja nieszczególnie dogadywał się z tymi drugimi. Byłam osobą zamkniętą, nie do końca rozumiejącą dlaczego ci wszyscy ludzie dookoła są tak bardzo inni ode mnie, dlaczego nasze podejście do kultury, sztuki i społeczności tak się różni. Było mi smutno gdy wracał do siebie mój brat, który przez długi czas był jedyną osobą, która mnie pod tym względem rozumiała. Myślałam, że może ze mną jest coś nie tak, ale jednocześnie czułam, że to co oni robią na pewno nie jest całkiem w porządku. Nie chodzi mi o "głębokie artystyczne silenie się na oryginalność", ale nie można zaprzeczyć, że osoba walcząca codziennie z przeciwnościami losu rzędu bronienia mamy przed alkoholicznym ojcem próbującym ją pobić będzie miała inne podejście do sztuki - nawet masowej - niż ktoś wychowany w bardziej sprzyjających warunkach. Obcowanie z ludźmi z dużych miast i kontakt z osobami z innych krajów przez internet uświadomiły mi później w czym rzecz. Nie uświadomiły mi jednak czegoś innego, nawet bardziej ważnego.
I always felt guilty for anything that was bad and happened around me, even if I knew that some other people aren't exactly good. I was deeply convinced that something's wrong with my look since I remember, especially the face. And I'm not talking about specific insecurities like having a big nose or small eyes, I just really thought that I don't look like a human being for the most part of my life. I had a feeling that a face-disfiguring car crash would actually help me. I used to cry after looking in the mirror; actually I still do, sometimes, but much less often. I hate this feeling, but spending time with people who like me helps me a lot. I used to cover a big part of my face for the most time of my life - with my hand, surgical mask, bandana, whatever. I don't remember posting a photo of my face online, ever. Nobody understood what I was talking about. I thought they were just being nice and everyone sees the problem but doesn't want to tell me. I thought that's why other kids didn't like me, that's why their hobby was to smear my face with flowers knowing I'm allergic to them. It's not like I think it's okay to do such things to people with an ugly face - but I just thought that's the reason behind this, but the real reason was simply the fact that I failed to assimilate, because I was from a different background. My world view and my problems were different than theirs.
Zawsze obwiniałam się za wszystko, co złe i działo się dookoła mnie, nawet jeśli czułam, że ludzie wokół nie są do końca dobrzy. Odkąd pamiętam byłam głęboko przekonana, że coś jest nie tak z moim wyglądem, szczególnie twarzą. I nie chodzi mi o pojedyncze kompleksy w stylu dużego nosa czy małych oczu, ja po prostu przez całe życie byłam przekonana, że nie wyglądam jak człowiek. Czułam, że wypadek samochodowy zniekształcający mi całkowicie twarz wyszedłby mi na dobre. Zdarzało mi się płakać po spojrzeniu w lustro; właściwie, to nadal mi się zdarza, ale już dużo rzadziej. Nienawidzę tego uczucia, ale obcowanie z ludźmi, którzy nie patrzą na mnie krzywo, bardzo mi pomaga. Przez większość życia zasłaniam możliwie dużą część twarzy, obojętne czym - dłonią, maseczką chirurgiczną pod pretekstem alergii, bandaną. Nie przypominam sobie publikowania zdjęć mojej twarzy kiedykolwiek. Nikt nie rozumiał o co mi chodzi. Myślałam, że po prostu chcą być mili i że każdy widzi problem, ale przecież nie będzie mi go wypominać. Myślałam, że to dlatego inne dzieci mnie nie lubią, że dlatego za hobby wzięły sobie nacieranie mi twarzy kwiatami wiedząc, że jestem na nie uczulona. Nie, żebym uważała, że brzydka twarz to usprawiedliwia - po prostu myślałam, że to jest powodem takiego zachowania, podczas gdy było nim po prostu to, że się nie asymilowałam, bo (w uproszczeniu) byliśmy wychowani w innej klasie społecznej. Miałam inne spojrzenie na świat i inne problemy.
When I was 16 (in 2009) I met a girl, who was my girlfriend for the next 6 years. I thought it (the looks) doesn't matter anymore, I said "whatever". We were just spending time in our flat, restricting our social life only to ourselves besides for occasional (I'm serious, during these 6 years I visited my mom like 4 times) family meetings and school, from which I used to run out crying for no reason despite being an adult due to my social phobia - not to mention the outbursts of (auto)aggression, by the way. I thought it's ok, "because it's better than it was" - and, well, the relationship with my girlfriend was actually okay. I didn't want to "fix the environment" and I didn't see the problem directly in myself.
W wieku 16 lat (2009) poznałam dziewczynę, z którą byłam przez następne sześć. Wtedy stwierdziłam, że mam to gdzieś, że wygląd nie ma znaczenia, że "trudno". Siedziałyśmy razem w domu, ograniczając nasze życie socjalne w 100% do siebie, poza okazjonalnym (naprawdę, przez te 6 lat widziałam mamę jakieś 4 razy) spotykaniem się z rodziną i wychodzeniem do szkoły, z której zresztą z powodu narastających lęków i kompleksów zdarzało mi się wybiegać z płaczem bez powodu, nawet będąc już dorosłą osobą, o napadach (auto)agresji nie wspominając. Wydawało mi się, że tak musi być, że jest ok, "bo przecież jest lepiej niż było" - zresztą z dziewczyną faktycznie dogadywałam się dobrze. Nie chciałam naprawiać otoczenia, a nie widziałam błędu bezpośrednio w sobie.
During 2011/2012 winter I tried putting on feminine clothes, out of curiosity. I put the clothes on, looked in the mirror and... started to cry. That was the moment I realized where the problem is. I realized that I feel I'm a girl, and all these years of struggling with myself had a really simple reason. I didn't know what to do, I thought "no, this can't be, I can't do anything"... Though I was slowly shifting away from my highschool concept of hiding what I think about myself.
W zimę 2011/2012 właściwie z ciekawości sprawdziłam, jak będę wyglądać w damskich ubraniach. Ubrałam, popatrzyłam i... popłakałam się. Dopiero wtedy zrozumiałam na czym polega mój problem. Dopiero wtedy zrozumiałam, że czuję się dziewczyną, że te wszystkie lata męczenia się z samą sobą wynikały z czegoś bardzo prostego. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, pomyślałam, że przecież nie może tak być, że nic się nie da... Jednak powoli coraz bardziej oddalałam się od mojej licealnej koncepcji tłumienia w sobie tego, co czuję na swój własny temat.
And that's how I spent another 4 years: thinking about my own life, looking deep inside myself and analyzing other people's reactions. 2012 was the year I met my first friend and started to think if I REALLY don't need or like any people. Still, the most crucial time was about to come.
I tak minęły mi kolejne cztery lata: na rozważaniach nad własnym życiem i dogłębnej obserwacji siebie samej i reakcji ludzi na mnie. 2012 był rokiem, w którym poznałam swoją pierwszą przyjaciółkę, i w którym pierwszy raz zaczęłam całkiem poważnie się zastanawiać, czy aby na pewno nie potrzebuję ludzi, i czy aby na pewno niemalże wszyscy mi nie odpowiadają. Jednak mój najbardziej przełomowy okres miał dopiero nadejść.
I needed two more years to actually start getting along with people (especially outside the net). I understood that that's it - I don't feel happy partially because I don't have good friends and I convinced myself that I won't have them because I didn't fit in my then-environment (and that one person is enough and a relationship means being in contact 25 hours a day). The dissonance between "my genders" was getting bigger, I was mostly talking to girls, but back then I still felt bad among them, looking like an untidy boy from lower social class, even though none of them has ever expressed anything that'd suggest that it's a problem. I'm interested in alternative fashion, I like to spend time going through the mall and eating ice cream with a friend or whatever, I feel great when we can try the same clothes, I can distinguish BJD's or lolita dress' manufacturers just by looking at them yet I'm not sure about the rules of soccer or how does a car work (which also doesn't help with potentially getting a job, but that's another story). I was always touched by lesbian couples more than by hetero ones (and I'm not talking about the physical aspect); I couldn't really imagine myself in a happy relationship while being a boy. There were still thoughts like "delusional nerd" going through my mind, though. All the friends I made since this time knew that I'm a transsexual, but my old friends didn't. Though it still kinda bugged me that the new ones met me partially as a boy. I don't "feel trans", I don't want to identify as trans, I'm not an lgbt+ activist, I'm not a drag queen, I'm not a big muscular unshaved man that has a feminine clothes fetish and doesn't even care to shave, I don't have masculine face and my body is androgynous. I just feel that I'm a girl. I'm not going to pretend that I'm one of those hard-to-label people - people often tell me that I "act like a girl", I mentioned my categorizable interests and really, even though I don't like to label people, I actually experienced much more acceptance and interest from girls than from boys. And I'm used to online hate - I spent 10 years in front of the PC already. If I don't feel I'm in a physical danger, I feel only disconcerted by wasting my time if someone - especially a random person that's not close to me - tries to "offend" me.
Dopiero dwa lata później zaczęłam faktycznie próbować bardziej obcować z ludźmi (szczególnie poza internetem). Zrozumiałam, że to jest faktycznie to - że po części nie czuję się szczęśliwa, bo nie mam dobrych znajomych, i dałam sobie wmówić dziesięć lat temu, że nie będę ich mieć, bo do nikogo z mojego ówczesnego otoczenia nie pasowałam (i że wystarczy mi jedna osoba, a znajomości muszą opierać się na kontakcie 25h/dobę). Dysonans między moimi płciami stawał się coraz większy, zadawałam się głównie z dziewczynami, lecz wtedy jeszcze czułam się źle wśród nich, wyglądając jak niezadbany chłopiec z niższej klasy społecznej, mimo, że żadna z nich nigdy nie zasugerowała, że jest to dla nich problematyczne. Interesuję się modą alternatywną, lubię spędzać czas oglądając buty i jedząc lody w centrum handlowym z koleżanką, czuję się świetnie gdy możemy razem przymierzać te same ubrania, umiem rozpoznać producenta lalki BJD czy loliciej sukienki po wyglądzie, a nie jestem pewna co do reguł piłki nożnej i zasad działania samochodu (co też troszkę przeszkodziło mi w zwiększaniu mojego potencjału na rynku pracy, ale to osobny temat). Od zawsze dużo bardziej poruszały mnie związki między parą dziewczyn niż hetero, i wcale nie chodzi mi o ten erotyczny aspekt; nie potrafiłam sobie wyobrazić siebie w prawdziwie szczęśliwej relacji będąc chłopcem. Jednak w mojej głowie nadal kłębiły się myśli w stylu "nerd żyjący urojeniami". Osoby, które od wtedy poznawałam wiedziały o moim transseksualizmie, jednak te, które poznałam wcześniej, jeszcze nie. Mimo wszystko nie dawało mi spokoju, że poznają mnie oni po części jako chłopca. Nie "czuję się trans", nie chcę się identyfikować jako trans, nie jestem działaczką lgbt+, nie jestem drag queen, nie jestem dużym zarośniętym mężczyzną z fetyszem damskich ubrań któremu nawet nie chciało się golić, nie mam męskiego kształtu twarzy i mam androgyniczną budowę ciała. Czuję się po prostu dziewczyną. Nie będę ukrywać, że jestem jedną z tych osób, które da się zaszufladkować - ludzie często mówią mi, że "zachowuję się jak baba", wspomniałam powyżej o moich dających się skategoryzować zainteresowaniach, i naprawdę, o ile sama nie chcę wrzucać ludzi i zainteresowań do worków, o tyle po prostu z doświadczenia spotkałam się z o wiele większą tolerancją i zainteresowaniem tym co robię ze strony dziewcząt, niż chłopców. I jestem zahartowana jeśli chodzi o hejt - w końcu ostatnie 10 lat spędziłam przed ekranem komputera podłączonego do internetu. Dopóki nie czuję fizycznego zagrożenia, jestem co najwyżej zażenowana zajmowaniem mi czasu, jak ktoś - tym bardziej obcy - próbuje mnie obrazić.
The actual revolutionary year for me was - or rather, still is - 2015. That's when I started to talk to Mimi - turned out we knew each other for quite some time already, btw. I was following her internet profiles for years, dreaming of friends like that (after I realized I actually want friends), not even thinking about a kind of relationship we have now. And she knew me, too, because I'm a content creator as well, but I'll (probably) post something more later. I can only say that she motivated me to do a comeback, because I left my public persona for a while in a way. Though I wouldn't be where I am now without the rest of my friends as well - for example, that first one who used to motivate me to work on my stuff, or another one, who helped me realize and admit who I really am.
Zwieńczeniem wszystkich tych prób i doświadczeń był - a właściwie nadal jest - rok 2015. To wtedy zaczęłam rozmawiać z Mimi, z którą niebezpośrednio znałyśmy się już właściwie od dawna. Od lat śledziłam jej poczynania w internetach, marząc, że chciałabym mieć takie koleżanki (jak już zrozumiałam, że w ogóle chcę je mieć), nie śniąc nawet o tak świetnej znajomości, jaką mamy teraz. Ona też mnie śledziła, ponieważ ja też jestem osobą, która coś tworzy w internecie, ale o tym prawdopodobnie innym razem. Na ten moment wspomnę tylko, że to ona zmotywowała mnie, żeby "wrócić", bo po części to porzuciłam. Chociaż nie byłabym tu, gdzie jestem, gdyby nie reszta przyjaciół, włącznie z tą pierwszą, która wcześniej często motywowała mnie mniej lub bardziej bezpośrednio do tworzenia, czy tym, przy którym pierwszy raz zrozumiałam i przyznałam, co czuję na swój temat.
"didn't make me realize something even more important" - didn't make me realize that not being yourself does not have to equal actively agreeing to everything the society thinks and does. It's not like I feel that I look good right now... But at least I try to look how I want, and people don't run away from me. Actually, they used to run away when I was an untidy, sad guy in old, dirty clothes. I was a hipster nerd, because that was still "easier" than being an alternative trans-girl, because it didn't require to do anything. I have (had?) problems publicly admitting that I'm a transsexual (because, as mentioned, I don't want to be identified with particular groups), but on the other hand, why would I care about people who base their totalitarian prejudices upon unsolicited looking into adult people's underwear?
"Nie uświadomiły mi jednak czegoś innego" - tego, że niebycie sobą wcale nie musi wiązać się z aktywnym przytakiwaniem społeczności. To nie tak, że teraz czuję, że wyglądam dobrze... Ale przynajmniej staram się wyglądać jak chcę, i ludzie ode mnie nie uciekają. W sumie, to uciekali nawet bardziej, jak byłam niezadbanym, nieszczęśliwym chłopcem w brudnych ubraniach. Byłam hipsterskim nerdem, bo tak było mimo wszystko "prościej", niż być alternatywną trans-dziewczynką, bo to nie wymagało kiwnięcia palcem. Z jednej strony mam (miałam?) opory przed publicznym przyznawaniem się, że jestem trans (właśnie z powodu mojego braku chęci na identyfikowanie się z pewnymi grupami), ale z drugiej strony dlaczego miałoby mi zależeć na osobach bazujących swoje totalitarne uprzedzenia o niezamówione zaglądanie dorosłym ludziom w majtki?
The way I care about the looks may seem superficial - and maybe that's true; despite everything I feel like I'm a simple person. I don't rely on how do people look, but I still feel bad when I look like a living depression with a bit of hoarding involved - especially if I forget about that for a moment, happily minding my own business, only to bring myself down to earth by looking at my reflection in the mall window. And, well, even though I don't want to change for the society, I don't want to make the first impression with the way I used to look.
To przywiązywanie wagi do wyglądu może wydawać się powierzchowne, i może i tak jest - mimo wszystko czuję się prostym człowiekiem. Nie uzależniam moich sądów od tego, jak ktoś wygląda, ale mimo wszystko czuję się źle, gdy wyglądam jak chodząca depresja przyprawiona zbieractwem - szczególnie, jeśli na moment o tym zapomnę, szczęśliwie zaabsorbowana jakąś przyjemną aktywnością, po czym sprowadzę się na ziemię przypadkowo ujrzawszy swoje odbicie w witrynie galerii handlowej. No i mimo, że nie chcę się zmieniać dla społeczności, to sama po prostu czuję, że wywoływanie pierwszego wrażenia takim wyglądem, jaki nade mną ciążył, nie jest czymś, czego chcę.
This post was supposed to be different... It was supposed to be shorter and more about the way I feel now - but I'm just starting this part, and I'll probably finish soon. Anyways, I actually started making friends this year, partially thanks to Mimi. The difference is really big, I'm relatively happy, I told my family about everything and the rest of my old friends. Decided to start HRT. This year, I went outside in a feminine outfit for the first time, went to a party for the first time, drank alcohol, went to a restaurant less vulgar than McD... and I don't rely on just one person anymore. We had to end the relationship, probably for an obvious reason, but we both believe that it'll be better this way. Paradoxically I feel more confident. Even though I'm still a bit paranoid, even though I'm not after HRT yet, and Poland isn't the most tolerant country. I'm serious - I used to take pepper spray with me everywhere, even if I just went to buy some bread. I'll probably repeat myself, but reading this blog also helped me a bit. I still live for myself, but to feel completely good I need other people, and I really hope that I can give at least this much in return as well. I still need a moment to comprehend that I'm not alone only because nobody has the time to talk to me at a given moment, but I'm getting better. I feel good among my friends, even if it still sometimes looks like I'm afraid. Thank you.
Cały ten post miał wyglądać inaczej... Miał być krótszy i opowiadać o tym, jak czuję się teraz, tymczasem dopiero do tego przechodzę, i pewnie będę już kończyć. W każdym razie, dopiero w tym roku poznałam więcej znajomych, właściwie to w dużym stopniu też dzięki Martynie, ale znajomości rozwijały się same. Różnica jest ogromna, czuję się względnie szczęśliwa, powiedziałam o wszystkim rodzinie i pozostałym znajomym. Podjęłam decyzję o terapii hormonalnej. W tym roku pierwszy raz wyszłam w damskich ubraniach na zewnątrz, pierwszy raz wyszłam na imprezę, piłam alkohol, pierwszy raz wyszłam do restauracji mniej wulgarnej niż tani kebs czy inny McD... Nie opieram też już całego mojego życia o jedną osobę. Musiałyśmy z siebie z prawdopodobnie oczywistych powodów zrezygnować, ale obydwie wierzymy, że tak będzie lepiej. Paradoksalnie czuję się bardziej pewna siebie. Mimo, że teoretycznie nadal jestem paranoiczką, że jeszcze nie jestem po terapii hormonalnej, że Polska nie jest szczególnie tolerancyjnym krajem. Poważnie - do niedawna chodziłam do Biedronki po chleb z gazem pieprzowym w kieszeni. Prawdopodobnie powtórzę się, ale także czytanie postów Mimi pomogło mi i dało do myślenia. Nadal żyję dla siebie, ale żebym czuła się całkowicie dobrze potrzebuję innych, i mam ogromną nadzieję, że jestem w stanie dać przynajmniej tyle samo w zamian. Potrzebuję jeszcze chwili, żeby całkowicie zrozumieć, że to, że w danym momencie z nikim nie rozmawiam nie oznacza, że jestem całkiem sama, ale jestem na dobrej drodze. Czuję się dobrze wsród moich przyjaciół, nawet jeśli nadal wydaje się, że czasami się boję. Dziękuję Wam wszystkim.
Check out this post by Mimi if you didn't read it already:
http://www.himemimi.com/2015/08/nie-zapominaj-o-tym-kim-jestes.html
Polecam też lekturę tych trzech postów autorstwa Mimi, jeśli jeszcze ich nie czytaliście:
http://www.himemimi.com/2015/07/krytyka-konczy-sie-tam-gdzie-zaczyna.html
http://www.himemimi.com/2015/08/nie-zapominaj-o-tym-kim-jestes.html
http://www.himemimi.com/2013/05/moja-maa-tajemnica.html
PS The one on the right.
PS Ta po prawej.
PPS z racji tego, że to moja pierwsza notka tutaj, odniosę się jeszcze do kwestii języków: moje kilkuletnie doświadczenie w obcowaniu z Amerykanami nie pozwala mi brać na poważnie docinek i prób korekty języka angielskiego na tym blogu przez osoby, które są tak bardzo w tyle z jakimikolwiek podstawami, że mają problemy ze zrozumieniem, że frazeologizmy, interpunkcja czy kapitalizacja zaimków różnią się między językami. Poprawienie i opisanie błędu w momencie gdy masz pewność, że został popełniony jest w porządku (chociaż natywni i tak nie zwróciliby uwagi, bo są przyzwyczajeni bo dużo osób uczy się angielskiego jako drugiego języka) - napisanie "weś lepiej nie pisz po anglosasku bo sie kompromisujesz ;/" już nie jest. Szczególnie, jeśli nie ma się wglądu do blogowych statystyk mówiących jednoznacznie o proporcjach osób nieznających-kontra-znających język polski. No i nie zwróci się uwagi na to, że chyba jeszcze nigdy nikt z tych pierwszych nie narzekał na język tego bloga.
PPPS nie chciałam, żeby moje użycie wyrażeń "nerd" czy "niższa klasa społeczna" zabrzmiało pejoratywnie - po prostu wydaje mi się, że są odpowiednio nacechowane, i przekazują o co mi chodziło.
PPPPS dzięki, mam problem z odpowiadaniem na komentarze, ale faktycznie nie powinno się pisać kropki po skrótach, które nie są skróceniem całego wyrazu, ew. mogłabym prawdopodobnie napisać "P. S."
Hej! Publikuję tutaj pierwszy raz, więc wypadałoby się przedstawić... Ale tak się składa, że ten post ma właściwie poruszać temat mnie samej, więc zaczynajmy!
Poles have mixed feelings about lgbt+ people. I don't like to identify with any groups and I'm not an activist of any kind... but lately, I started to notice that some people may not like the way you live even if you don't identify as a part of any group (or they categorize homosexuals, paedophiles and islamic (homophobic!) terrorists as the same - I'd suggest seeing a doctor and getting a dictionary to everyone who thinks like that), so I joined Mimi and wrote this post.
Podejście Polaków do osób lgbt+ jest bardzo różne. Nie lubię się identyfikować z grupami, i nie jestem żadnego typu działaczką... jednak dopiero zaczynam zauważać, że mimo, że można nie chcieć się z nikim utożsamiać, to i tak komuś może przeszkadzać to, jak ktoś chce żyć (albo ew. można się stać ofiarą wrzucania homoseksualistów, pedofilów i islamskich (homofobicznych!) terrorystów do jednego wora - polecam konsultację z lekarzem i słownikiem wszystkim tego typu osobom), dlatego teraz dołączam do Mimi i piszę ten post.
I grew up in a really small village, in a stable but with somewhat-rare-interaction kind of relationship with my family. My life was really... average. I didn't feel particularly bad nor very good for the most part. We had just enough money, but not much; I was bullied in school but I also had some friends etc... I think that Poland is a country where social groups differ much by area. This is a brutal generalization, but in the centers of big polish cities, nobody cares if you're gay or a foreigner or whatever - but in really small towns, people give you weird looks if you don't want to huff glue with them (I'm serious - that's what I actually experienced). You can guess that somebody like me didn't really go along very well with the second group. I was introverted and I didn't understand why all these people around me are so different than I am, why does our attitude towards art, the culture and the society differs so much. I was sad when my brother was leaving to his own flat, because he was the only person that was able to understand me in matters like this for a pretty long time. I was thinking, "maybe something's wrong with me", but at the same time I knew that the other kids weren't okay either. And I'm not speaking about some deep artistic struggle to be original, but you can't deny that a person who has to fight every day, seeing their alcoholic father trying to beat up their mom or whatever, will have a very different attitude than someone who had it much easier. Spending time with people from bigger cities and conversing with netizens from other countries made me realize what's the actual problem. They didn't make me realize something even more important, though.
Wychowałam się w bardzo małej miejscowości, w nieczęstym ale raczej dobrym kontakcie z rodziną. Moje życie było bardzo... średnie. Nie czułam się ani szczególnie źle, ani szczególnie szczęśliwie. Wystarczyło pieniędzy, ale nie było ich dużo; dokuczano mi w szkole, ale miałam też kilku kolegów... I tak dalej. W moim odczuciu Polska jest krajem, gdzie grupy społeczne bardzo mocno się różnią w zależności od miejsca zamieszkania. Drastycznie uogólniając, na "bogatych osiedlach" dużych polskich miast nikt nie zwraca uwagi na gejów czy obcokrajowców - na wsiach zaś ludzie krzywo patrzą, jak nie chcesz wąchać z nimi kleju (poważnie - dokładnie tak wyglądają moje doświadczenia). Można się domyślać, że ktoś taki jak ja nieszczególnie dogadywał się z tymi drugimi. Byłam osobą zamkniętą, nie do końca rozumiejącą dlaczego ci wszyscy ludzie dookoła są tak bardzo inni ode mnie, dlaczego nasze podejście do kultury, sztuki i społeczności tak się różni. Było mi smutno gdy wracał do siebie mój brat, który przez długi czas był jedyną osobą, która mnie pod tym względem rozumiała. Myślałam, że może ze mną jest coś nie tak, ale jednocześnie czułam, że to co oni robią na pewno nie jest całkiem w porządku. Nie chodzi mi o "głębokie artystyczne silenie się na oryginalność", ale nie można zaprzeczyć, że osoba walcząca codziennie z przeciwnościami losu rzędu bronienia mamy przed alkoholicznym ojcem próbującym ją pobić będzie miała inne podejście do sztuki - nawet masowej - niż ktoś wychowany w bardziej sprzyjających warunkach. Obcowanie z ludźmi z dużych miast i kontakt z osobami z innych krajów przez internet uświadomiły mi później w czym rzecz. Nie uświadomiły mi jednak czegoś innego, nawet bardziej ważnego.
I always felt guilty for anything that was bad and happened around me, even if I knew that some other people aren't exactly good. I was deeply convinced that something's wrong with my look since I remember, especially the face. And I'm not talking about specific insecurities like having a big nose or small eyes, I just really thought that I don't look like a human being for the most part of my life. I had a feeling that a face-disfiguring car crash would actually help me. I used to cry after looking in the mirror; actually I still do, sometimes, but much less often. I hate this feeling, but spending time with people who like me helps me a lot. I used to cover a big part of my face for the most time of my life - with my hand, surgical mask, bandana, whatever. I don't remember posting a photo of my face online, ever. Nobody understood what I was talking about. I thought they were just being nice and everyone sees the problem but doesn't want to tell me. I thought that's why other kids didn't like me, that's why their hobby was to smear my face with flowers knowing I'm allergic to them. It's not like I think it's okay to do such things to people with an ugly face - but I just thought that's the reason behind this, but the real reason was simply the fact that I failed to assimilate, because I was from a different background. My world view and my problems were different than theirs.
Zawsze obwiniałam się za wszystko, co złe i działo się dookoła mnie, nawet jeśli czułam, że ludzie wokół nie są do końca dobrzy. Odkąd pamiętam byłam głęboko przekonana, że coś jest nie tak z moim wyglądem, szczególnie twarzą. I nie chodzi mi o pojedyncze kompleksy w stylu dużego nosa czy małych oczu, ja po prostu przez całe życie byłam przekonana, że nie wyglądam jak człowiek. Czułam, że wypadek samochodowy zniekształcający mi całkowicie twarz wyszedłby mi na dobre. Zdarzało mi się płakać po spojrzeniu w lustro; właściwie, to nadal mi się zdarza, ale już dużo rzadziej. Nienawidzę tego uczucia, ale obcowanie z ludźmi, którzy nie patrzą na mnie krzywo, bardzo mi pomaga. Przez większość życia zasłaniam możliwie dużą część twarzy, obojętne czym - dłonią, maseczką chirurgiczną pod pretekstem alergii, bandaną. Nie przypominam sobie publikowania zdjęć mojej twarzy kiedykolwiek. Nikt nie rozumiał o co mi chodzi. Myślałam, że po prostu chcą być mili i że każdy widzi problem, ale przecież nie będzie mi go wypominać. Myślałam, że to dlatego inne dzieci mnie nie lubią, że dlatego za hobby wzięły sobie nacieranie mi twarzy kwiatami wiedząc, że jestem na nie uczulona. Nie, żebym uważała, że brzydka twarz to usprawiedliwia - po prostu myślałam, że to jest powodem takiego zachowania, podczas gdy było nim po prostu to, że się nie asymilowałam, bo (w uproszczeniu) byliśmy wychowani w innej klasie społecznej. Miałam inne spojrzenie na świat i inne problemy.
When I was 16 (in 2009) I met a girl, who was my girlfriend for the next 6 years. I thought it (the looks) doesn't matter anymore, I said "whatever". We were just spending time in our flat, restricting our social life only to ourselves besides for occasional (I'm serious, during these 6 years I visited my mom like 4 times) family meetings and school, from which I used to run out crying for no reason despite being an adult due to my social phobia - not to mention the outbursts of (auto)aggression, by the way. I thought it's ok, "because it's better than it was" - and, well, the relationship with my girlfriend was actually okay. I didn't want to "fix the environment" and I didn't see the problem directly in myself.
W wieku 16 lat (2009) poznałam dziewczynę, z którą byłam przez następne sześć. Wtedy stwierdziłam, że mam to gdzieś, że wygląd nie ma znaczenia, że "trudno". Siedziałyśmy razem w domu, ograniczając nasze życie socjalne w 100% do siebie, poza okazjonalnym (naprawdę, przez te 6 lat widziałam mamę jakieś 4 razy) spotykaniem się z rodziną i wychodzeniem do szkoły, z której zresztą z powodu narastających lęków i kompleksów zdarzało mi się wybiegać z płaczem bez powodu, nawet będąc już dorosłą osobą, o napadach (auto)agresji nie wspominając. Wydawało mi się, że tak musi być, że jest ok, "bo przecież jest lepiej niż było" - zresztą z dziewczyną faktycznie dogadywałam się dobrze. Nie chciałam naprawiać otoczenia, a nie widziałam błędu bezpośrednio w sobie.
During 2011/2012 winter I tried putting on feminine clothes, out of curiosity. I put the clothes on, looked in the mirror and... started to cry. That was the moment I realized where the problem is. I realized that I feel I'm a girl, and all these years of struggling with myself had a really simple reason. I didn't know what to do, I thought "no, this can't be, I can't do anything"... Though I was slowly shifting away from my highschool concept of hiding what I think about myself.
W zimę 2011/2012 właściwie z ciekawości sprawdziłam, jak będę wyglądać w damskich ubraniach. Ubrałam, popatrzyłam i... popłakałam się. Dopiero wtedy zrozumiałam na czym polega mój problem. Dopiero wtedy zrozumiałam, że czuję się dziewczyną, że te wszystkie lata męczenia się z samą sobą wynikały z czegoś bardzo prostego. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, pomyślałam, że przecież nie może tak być, że nic się nie da... Jednak powoli coraz bardziej oddalałam się od mojej licealnej koncepcji tłumienia w sobie tego, co czuję na swój własny temat.
And that's how I spent another 4 years: thinking about my own life, looking deep inside myself and analyzing other people's reactions. 2012 was the year I met my first friend and started to think if I REALLY don't need or like any people. Still, the most crucial time was about to come.
I tak minęły mi kolejne cztery lata: na rozważaniach nad własnym życiem i dogłębnej obserwacji siebie samej i reakcji ludzi na mnie. 2012 był rokiem, w którym poznałam swoją pierwszą przyjaciółkę, i w którym pierwszy raz zaczęłam całkiem poważnie się zastanawiać, czy aby na pewno nie potrzebuję ludzi, i czy aby na pewno niemalże wszyscy mi nie odpowiadają. Jednak mój najbardziej przełomowy okres miał dopiero nadejść.
I needed two more years to actually start getting along with people (especially outside the net). I understood that that's it - I don't feel happy partially because I don't have good friends and I convinced myself that I won't have them because I didn't fit in my then-environment (and that one person is enough and a relationship means being in contact 25 hours a day). The dissonance between "my genders" was getting bigger, I was mostly talking to girls, but back then I still felt bad among them, looking like an untidy boy from lower social class, even though none of them has ever expressed anything that'd suggest that it's a problem. I'm interested in alternative fashion, I like to spend time going through the mall and eating ice cream with a friend or whatever, I feel great when we can try the same clothes, I can distinguish BJD's or lolita dress' manufacturers just by looking at them yet I'm not sure about the rules of soccer or how does a car work (which also doesn't help with potentially getting a job, but that's another story). I was always touched by lesbian couples more than by hetero ones (and I'm not talking about the physical aspect); I couldn't really imagine myself in a happy relationship while being a boy. There were still thoughts like "delusional nerd" going through my mind, though. All the friends I made since this time knew that I'm a transsexual, but my old friends didn't. Though it still kinda bugged me that the new ones met me partially as a boy. I don't "feel trans", I don't want to identify as trans, I'm not an lgbt+ activist, I'm not a drag queen, I'm not a big muscular unshaved man that has a feminine clothes fetish and doesn't even care to shave, I don't have masculine face and my body is androgynous. I just feel that I'm a girl. I'm not going to pretend that I'm one of those hard-to-label people - people often tell me that I "act like a girl", I mentioned my categorizable interests and really, even though I don't like to label people, I actually experienced much more acceptance and interest from girls than from boys. And I'm used to online hate - I spent 10 years in front of the PC already. If I don't feel I'm in a physical danger, I feel only disconcerted by wasting my time if someone - especially a random person that's not close to me - tries to "offend" me.
Dopiero dwa lata później zaczęłam faktycznie próbować bardziej obcować z ludźmi (szczególnie poza internetem). Zrozumiałam, że to jest faktycznie to - że po części nie czuję się szczęśliwa, bo nie mam dobrych znajomych, i dałam sobie wmówić dziesięć lat temu, że nie będę ich mieć, bo do nikogo z mojego ówczesnego otoczenia nie pasowałam (i że wystarczy mi jedna osoba, a znajomości muszą opierać się na kontakcie 25h/dobę). Dysonans między moimi płciami stawał się coraz większy, zadawałam się głównie z dziewczynami, lecz wtedy jeszcze czułam się źle wśród nich, wyglądając jak niezadbany chłopiec z niższej klasy społecznej, mimo, że żadna z nich nigdy nie zasugerowała, że jest to dla nich problematyczne. Interesuję się modą alternatywną, lubię spędzać czas oglądając buty i jedząc lody w centrum handlowym z koleżanką, czuję się świetnie gdy możemy razem przymierzać te same ubrania, umiem rozpoznać producenta lalki BJD czy loliciej sukienki po wyglądzie, a nie jestem pewna co do reguł piłki nożnej i zasad działania samochodu (co też troszkę przeszkodziło mi w zwiększaniu mojego potencjału na rynku pracy, ale to osobny temat). Od zawsze dużo bardziej poruszały mnie związki między parą dziewczyn niż hetero, i wcale nie chodzi mi o ten erotyczny aspekt; nie potrafiłam sobie wyobrazić siebie w prawdziwie szczęśliwej relacji będąc chłopcem. Jednak w mojej głowie nadal kłębiły się myśli w stylu "nerd żyjący urojeniami". Osoby, które od wtedy poznawałam wiedziały o moim transseksualizmie, jednak te, które poznałam wcześniej, jeszcze nie. Mimo wszystko nie dawało mi spokoju, że poznają mnie oni po części jako chłopca. Nie "czuję się trans", nie chcę się identyfikować jako trans, nie jestem działaczką lgbt+, nie jestem drag queen, nie jestem dużym zarośniętym mężczyzną z fetyszem damskich ubrań któremu nawet nie chciało się golić, nie mam męskiego kształtu twarzy i mam androgyniczną budowę ciała. Czuję się po prostu dziewczyną. Nie będę ukrywać, że jestem jedną z tych osób, które da się zaszufladkować - ludzie często mówią mi, że "zachowuję się jak baba", wspomniałam powyżej o moich dających się skategoryzować zainteresowaniach, i naprawdę, o ile sama nie chcę wrzucać ludzi i zainteresowań do worków, o tyle po prostu z doświadczenia spotkałam się z o wiele większą tolerancją i zainteresowaniem tym co robię ze strony dziewcząt, niż chłopców. I jestem zahartowana jeśli chodzi o hejt - w końcu ostatnie 10 lat spędziłam przed ekranem komputera podłączonego do internetu. Dopóki nie czuję fizycznego zagrożenia, jestem co najwyżej zażenowana zajmowaniem mi czasu, jak ktoś - tym bardziej obcy - próbuje mnie obrazić.
One of them is transgender - do you see which one? (this is not my photo)
Jedna z nich jest transseksualistką - widzicie która? (to nie ja)
The actual revolutionary year for me was - or rather, still is - 2015. That's when I started to talk to Mimi - turned out we knew each other for quite some time already, btw. I was following her internet profiles for years, dreaming of friends like that (after I realized I actually want friends), not even thinking about a kind of relationship we have now. And she knew me, too, because I'm a content creator as well, but I'll (probably) post something more later. I can only say that she motivated me to do a comeback, because I left my public persona for a while in a way. Though I wouldn't be where I am now without the rest of my friends as well - for example, that first one who used to motivate me to work on my stuff, or another one, who helped me realize and admit who I really am.
Zwieńczeniem wszystkich tych prób i doświadczeń był - a właściwie nadal jest - rok 2015. To wtedy zaczęłam rozmawiać z Mimi, z którą niebezpośrednio znałyśmy się już właściwie od dawna. Od lat śledziłam jej poczynania w internetach, marząc, że chciałabym mieć takie koleżanki (jak już zrozumiałam, że w ogóle chcę je mieć), nie śniąc nawet o tak świetnej znajomości, jaką mamy teraz. Ona też mnie śledziła, ponieważ ja też jestem osobą, która coś tworzy w internecie, ale o tym prawdopodobnie innym razem. Na ten moment wspomnę tylko, że to ona zmotywowała mnie, żeby "wrócić", bo po części to porzuciłam. Chociaż nie byłabym tu, gdzie jestem, gdyby nie reszta przyjaciół, włącznie z tą pierwszą, która wcześniej często motywowała mnie mniej lub bardziej bezpośrednio do tworzenia, czy tym, przy którym pierwszy raz zrozumiałam i przyznałam, co czuję na swój temat.
"didn't make me realize something even more important" - didn't make me realize that not being yourself does not have to equal actively agreeing to everything the society thinks and does. It's not like I feel that I look good right now... But at least I try to look how I want, and people don't run away from me. Actually, they used to run away when I was an untidy, sad guy in old, dirty clothes. I was a hipster nerd, because that was still "easier" than being an alternative trans-girl, because it didn't require to do anything. I have (had?) problems publicly admitting that I'm a transsexual (because, as mentioned, I don't want to be identified with particular groups), but on the other hand, why would I care about people who base their totalitarian prejudices upon unsolicited looking into adult people's underwear?
"Nie uświadomiły mi jednak czegoś innego" - tego, że niebycie sobą wcale nie musi wiązać się z aktywnym przytakiwaniem społeczności. To nie tak, że teraz czuję, że wyglądam dobrze... Ale przynajmniej staram się wyglądać jak chcę, i ludzie ode mnie nie uciekają. W sumie, to uciekali nawet bardziej, jak byłam niezadbanym, nieszczęśliwym chłopcem w brudnych ubraniach. Byłam hipsterskim nerdem, bo tak było mimo wszystko "prościej", niż być alternatywną trans-dziewczynką, bo to nie wymagało kiwnięcia palcem. Z jednej strony mam (miałam?) opory przed publicznym przyznawaniem się, że jestem trans (właśnie z powodu mojego braku chęci na identyfikowanie się z pewnymi grupami), ale z drugiej strony dlaczego miałoby mi zależeć na osobach bazujących swoje totalitarne uprzedzenia o niezamówione zaglądanie dorosłym ludziom w majtki?
The way I care about the looks may seem superficial - and maybe that's true; despite everything I feel like I'm a simple person. I don't rely on how do people look, but I still feel bad when I look like a living depression with a bit of hoarding involved - especially if I forget about that for a moment, happily minding my own business, only to bring myself down to earth by looking at my reflection in the mall window. And, well, even though I don't want to change for the society, I don't want to make the first impression with the way I used to look.
To przywiązywanie wagi do wyglądu może wydawać się powierzchowne, i może i tak jest - mimo wszystko czuję się prostym człowiekiem. Nie uzależniam moich sądów od tego, jak ktoś wygląda, ale mimo wszystko czuję się źle, gdy wyglądam jak chodząca depresja przyprawiona zbieractwem - szczególnie, jeśli na moment o tym zapomnę, szczęśliwie zaabsorbowana jakąś przyjemną aktywnością, po czym sprowadzę się na ziemię przypadkowo ujrzawszy swoje odbicie w witrynie galerii handlowej. No i mimo, że nie chcę się zmieniać dla społeczności, to sama po prostu czuję, że wywoływanie pierwszego wrażenia takim wyglądem, jaki nade mną ciążył, nie jest czymś, czego chcę.
This post was supposed to be different... It was supposed to be shorter and more about the way I feel now - but I'm just starting this part, and I'll probably finish soon. Anyways, I actually started making friends this year, partially thanks to Mimi. The difference is really big, I'm relatively happy, I told my family about everything and the rest of my old friends. Decided to start HRT. This year, I went outside in a feminine outfit for the first time, went to a party for the first time, drank alcohol, went to a restaurant less vulgar than McD... and I don't rely on just one person anymore. We had to end the relationship, probably for an obvious reason, but we both believe that it'll be better this way. Paradoxically I feel more confident. Even though I'm still a bit paranoid, even though I'm not after HRT yet, and Poland isn't the most tolerant country. I'm serious - I used to take pepper spray with me everywhere, even if I just went to buy some bread. I'll probably repeat myself, but reading this blog also helped me a bit. I still live for myself, but to feel completely good I need other people, and I really hope that I can give at least this much in return as well. I still need a moment to comprehend that I'm not alone only because nobody has the time to talk to me at a given moment, but I'm getting better. I feel good among my friends, even if it still sometimes looks like I'm afraid. Thank you.
Cały ten post miał wyglądać inaczej... Miał być krótszy i opowiadać o tym, jak czuję się teraz, tymczasem dopiero do tego przechodzę, i pewnie będę już kończyć. W każdym razie, dopiero w tym roku poznałam więcej znajomych, właściwie to w dużym stopniu też dzięki Martynie, ale znajomości rozwijały się same. Różnica jest ogromna, czuję się względnie szczęśliwa, powiedziałam o wszystkim rodzinie i pozostałym znajomym. Podjęłam decyzję o terapii hormonalnej. W tym roku pierwszy raz wyszłam w damskich ubraniach na zewnątrz, pierwszy raz wyszłam na imprezę, piłam alkohol, pierwszy raz wyszłam do restauracji mniej wulgarnej niż tani kebs czy inny McD... Nie opieram też już całego mojego życia o jedną osobę. Musiałyśmy z siebie z prawdopodobnie oczywistych powodów zrezygnować, ale obydwie wierzymy, że tak będzie lepiej. Paradoksalnie czuję się bardziej pewna siebie. Mimo, że teoretycznie nadal jestem paranoiczką, że jeszcze nie jestem po terapii hormonalnej, że Polska nie jest szczególnie tolerancyjnym krajem. Poważnie - do niedawna chodziłam do Biedronki po chleb z gazem pieprzowym w kieszeni. Prawdopodobnie powtórzę się, ale także czytanie postów Mimi pomogło mi i dało do myślenia. Nadal żyję dla siebie, ale żebym czuła się całkowicie dobrze potrzebuję innych, i mam ogromną nadzieję, że jestem w stanie dać przynajmniej tyle samo w zamian. Potrzebuję jeszcze chwili, żeby całkowicie zrozumieć, że to, że w danym momencie z nikim nie rozmawiam nie oznacza, że jestem całkiem sama, ale jestem na dobrej drodze. Czuję się dobrze wsród moich przyjaciół, nawet jeśli nadal wydaje się, że czasami się boję. Dziękuję Wam wszystkim.
Check out this post by Mimi if you didn't read it already:
http://www.himemimi.com/2015/08/nie-zapominaj-o-tym-kim-jestes.html
Polecam też lekturę tych trzech postów autorstwa Mimi, jeśli jeszcze ich nie czytaliście:
http://www.himemimi.com/2015/07/krytyka-konczy-sie-tam-gdzie-zaczyna.html
http://www.himemimi.com/2015/08/nie-zapominaj-o-tym-kim-jestes.html
http://www.himemimi.com/2013/05/moja-maa-tajemnica.html
PS The one on the right.
PS Ta po prawej.
PPS z racji tego, że to moja pierwsza notka tutaj, odniosę się jeszcze do kwestii języków: moje kilkuletnie doświadczenie w obcowaniu z Amerykanami nie pozwala mi brać na poważnie docinek i prób korekty języka angielskiego na tym blogu przez osoby, które są tak bardzo w tyle z jakimikolwiek podstawami, że mają problemy ze zrozumieniem, że frazeologizmy, interpunkcja czy kapitalizacja zaimków różnią się między językami. Poprawienie i opisanie błędu w momencie gdy masz pewność, że został popełniony jest w porządku (chociaż natywni i tak nie zwróciliby uwagi, bo są przyzwyczajeni bo dużo osób uczy się angielskiego jako drugiego języka) - napisanie "weś lepiej nie pisz po anglosasku bo sie kompromisujesz ;/" już nie jest. Szczególnie, jeśli nie ma się wglądu do blogowych statystyk mówiących jednoznacznie o proporcjach osób nieznających-kontra-znających język polski. No i nie zwróci się uwagi na to, że chyba jeszcze nigdy nikt z tych pierwszych nie narzekał na język tego bloga.
PPPS nie chciałam, żeby moje użycie wyrażeń "nerd" czy "niższa klasa społeczna" zabrzmiało pejoratywnie - po prostu wydaje mi się, że są odpowiednio nacechowane, i przekazują o co mi chodziło.
PPPPS dzięki, mam problem z odpowiadaniem na komentarze, ale faktycznie nie powinno się pisać kropki po skrótach, które nie są skróceniem całego wyrazu, ew. mogłabym prawdopodobnie napisać "P. S."
Hej! Strasznie dawno nic nie dodawałam, więc stwierdziłam, że podziele się z wami zdjęciami z mojej ostatniej sesji zdjęciowej którą miałam z Delor - fotografika!
Mam nadzieje, że wam się podobają! Dajcie znać w komentarzach co o nich myslicie :)
Hej kochani, chciałabym was poinformować o tym, że dnia 29 sierpnia 2015 o godzinie 15 odbędzie się meet dla naszych czytelników, który organizujemy z Usami i Sariel. Wszystko odbędzie się w pięknym Parku Oliwskim w Gdańsku! Polecam ciekawie się ubrać, ale nie jest to konieczne, po prostu chcemy miło spędzić z wami czas, więc nie musicie się tym nad zbyt przejmować.
Link do wydarzenia na facebooku jest tutaj: https://www.facebook.com/events/489104527934702/
Wszystko jest tam już napisane, więc nie musicie daleko szukać informacji. Ciesze się, że w końcu będę mogła was poznać, a i wybaczcie, że ogłosiłam to na blogu tak późno, ale dopiero sobie o nim przypomniałam, a wcześniej wszystko ogłaszałam na moim asku http://ask.fm/dollfiehimemimi i nie pomyślałam, że są też osoby, które mnie tam nie śledzą, wybaczcie mi za ten kłopot.
Do zobaczenia na miejscu kochani!
Link do wydarzenia na facebooku jest tutaj: https://www.facebook.com/events/489104527934702/
Wszystko jest tam już napisane, więc nie musicie daleko szukać informacji. Ciesze się, że w końcu będę mogła was poznać, a i wybaczcie, że ogłosiłam to na blogu tak późno, ale dopiero sobie o nim przypomniałam, a wcześniej wszystko ogłaszałam na moim asku http://ask.fm/dollfiehimemimi i nie pomyślałam, że są też osoby, które mnie tam nie śledzą, wybaczcie mi za ten kłopot.
Do zobaczenia na miejscu kochani!
Hey friends, how are your holidays going? I hope you aren't bored, and even if you do, let me break it for a minute with this post, I'll also try to post more often. Right now, I'm at home with Usami and I'm laying on her bed, typing this post, actually it's her who motivated me to do it. Today I want to tell you something I was hiding deep in my heart. I know I'm not the only one who has a similar problem, so I wanted to share this wit you. And I hope that it'll reach other people who don't have problems like that, so they'll be able to understand it better.
Hej kochani, jak wam mijają wakacje? Mam nadzieję, że się nie nudzicie, a jeśli tak to na chwilkę wam to przerwę na rzecz tej notki, postaram się nawet częściej dla was pisać. Ja w tej chwili jestem w domu u Usami i siedzę sobie na jej łóżku tworząc dla was tą notkę, w dużej mierze jest to jej zasługa, jest najlepsza w motywowaniu mnie do pisania. Dziś chciałam napisać wam o czymś co skrywałam w głębi serca. Wiem, że nie jestem jedyną osobą, która ma podobny problem więc chciałabym się tym z wami podzielić. A poza tym mam nadzieję, że trafię też do osób, które nie miały podobnego problemu, ale dzięki temu będzie im łatwiej to zrozumieć.
I'm pretty sure that all of us felt society pressure at some point, telling us what to do or how should we look like. Surely you've heard the phrase "what will others think?!" and you cared about others' opinions about you. Trying to fit in... I mean, why? Every one of us is different, but at the same time, everyone feels the same. Why would you require other people to comfort to your norms if they don't do this to you? We should accept everyone as they are. You know why? Because that's who they ARE and they won't change for anybody, especially for you.
Każdy z nas na pewno odczuł kiedyś presje społeczeństwa i tego jaki każdy z nas powinien być, zachowywać się czy wyglądać. Z pewnością kiedyś usłyszeliście słowa "co sobie ludzie pomyślą?!" i przejmowaliście się tym jaką opinię mają na wasz temat inne osoby. Dopasowanie się do oczekiwań innych ludzi, wciskanie na siłę w foremki, do których nie pasujemy... w sumie po co to? Każdy z nas jest inny, ale jednocześnie każdy z nas czuje tak samo. Dlaczego wymagasz od ludzi by byli tacy jak ty i się zmienili, skoro oni nie wymagają tego od Ciebie? Zaakceptujmy każdego takim jakim jest. Wiesz czemu? Bo on już taki JEST i nie zmieni się dla nikogo, tym bardziej dla Ciebie.
Nobody knows you as good as you know yourself, right? Everyone is like that. Why shouldn't we let them be themselves? Would anyone be able to explain why do people say that "you're not yourself anymore" and "you're cheating yourself" when you got a plastic surgery or whatever?
Nikt nie zna Ciebie tak dobrze jak sam siebie znasz, prawda? Wszyscy tak mają. Czemu nie pozwolimy być im takimi jacy są? Wytłumaczmy mi ktoś dlaczego kiedy ktoś robi sobie operację plastyczną czy to na wielki nos, szczękę, czy nawet na biust to mówi się "nie jest już sobą", "natury nie zmieni", "oszukuje sam/a siebie".
Tell me, honestly, would you like to be labelled only by the way you look like? Feeling like you're only your bones, muscles and skin, so you're not yourself anymore if you change anything on the outside, because your memories and personality don't matter, You don't matter, the only thing that matters are your parents' genes that let you live on this planet as homo sapiens.
Same thing with people who feel as the opposite gender. Why is that so weird for you? Being a man or a women doesn't mean having particular genitals but also the role in our society, clothes you wear and such for quite long time already... You know. And why if someone identifies with the other set of traits and likes something else? Should we forbid them? Tell them to be who WE want them to be? No, I believe that everyone has the right to be themself, and classifying people by their genitals is stupid, because everyone has to have some. Before you were born there was 50% chance for either genitals because we have to procreate in some way, but letting this decide people's role in the society is too much.
I mean, some people waste their lives on trying to be someone they really aren't, don't you think it's really sad? Maybe it's worth it, because people respect you then, you conform to their expectations, you're accepted... but why would you care if it's not you anymore? I was in a similar situation. When I started to grow up, I started to feel peer pressure, that I should be "normal" and mature... You don't even know how many times I had similar, sad experiences like that.
Hej kochani, jak wam mijają wakacje? Mam nadzieję, że się nie nudzicie, a jeśli tak to na chwilkę wam to przerwę na rzecz tej notki, postaram się nawet częściej dla was pisać. Ja w tej chwili jestem w domu u Usami i siedzę sobie na jej łóżku tworząc dla was tą notkę, w dużej mierze jest to jej zasługa, jest najlepsza w motywowaniu mnie do pisania. Dziś chciałam napisać wam o czymś co skrywałam w głębi serca. Wiem, że nie jestem jedyną osobą, która ma podobny problem więc chciałabym się tym z wami podzielić. A poza tym mam nadzieję, że trafię też do osób, które nie miały podobnego problemu, ale dzięki temu będzie im łatwiej to zrozumieć.
I'm pretty sure that all of us felt society pressure at some point, telling us what to do or how should we look like. Surely you've heard the phrase "what will others think?!" and you cared about others' opinions about you. Trying to fit in... I mean, why? Every one of us is different, but at the same time, everyone feels the same. Why would you require other people to comfort to your norms if they don't do this to you? We should accept everyone as they are. You know why? Because that's who they ARE and they won't change for anybody, especially for you.
Każdy z nas na pewno odczuł kiedyś presje społeczeństwa i tego jaki każdy z nas powinien być, zachowywać się czy wyglądać. Z pewnością kiedyś usłyszeliście słowa "co sobie ludzie pomyślą?!" i przejmowaliście się tym jaką opinię mają na wasz temat inne osoby. Dopasowanie się do oczekiwań innych ludzi, wciskanie na siłę w foremki, do których nie pasujemy... w sumie po co to? Każdy z nas jest inny, ale jednocześnie każdy z nas czuje tak samo. Dlaczego wymagasz od ludzi by byli tacy jak ty i się zmienili, skoro oni nie wymagają tego od Ciebie? Zaakceptujmy każdego takim jakim jest. Wiesz czemu? Bo on już taki JEST i nie zmieni się dla nikogo, tym bardziej dla Ciebie.
Nobody knows you as good as you know yourself, right? Everyone is like that. Why shouldn't we let them be themselves? Would anyone be able to explain why do people say that "you're not yourself anymore" and "you're cheating yourself" when you got a plastic surgery or whatever?
Nikt nie zna Ciebie tak dobrze jak sam siebie znasz, prawda? Wszyscy tak mają. Czemu nie pozwolimy być im takimi jacy są? Wytłumaczmy mi ktoś dlaczego kiedy ktoś robi sobie operację plastyczną czy to na wielki nos, szczękę, czy nawet na biust to mówi się "nie jest już sobą", "natury nie zmieni", "oszukuje sam/a siebie".
Tell me, honestly, would you like to be labelled only by the way you look like? Feeling like you're only your bones, muscles and skin, so you're not yourself anymore if you change anything on the outside, because your memories and personality don't matter, You don't matter, the only thing that matters are your parents' genes that let you live on this planet as homo sapiens.
Powiedzcie mi, ale tak szczerze, czy wy sami chcielibyście być klasyfikowani tylko na podstawie waszego wyglądu? Wy to tylko wasz szkielet, mięśnie, skóra, jak cokolwiek postanowicie w tym zmienić to już będziecie kim innym, na pewno nie sobą, bo twoje wspomnienia i charakter się nie liczą, Ty się nie liczysz. Liczą się geny jakie przekazali Ci rodzice. Tak abyś miał szanse na przeżycie na tej planecie i miał cechy świadczące o przynależności do homo sapiens, które to rozwijały się przez tysiące lat ewolucji.
Same thing with people who feel as the opposite gender. Why is that so weird for you? Being a man or a women doesn't mean having particular genitals but also the role in our society, clothes you wear and such for quite long time already... You know. And why if someone identifies with the other set of traits and likes something else? Should we forbid them? Tell them to be who WE want them to be? No, I believe that everyone has the right to be themself, and classifying people by their genitals is stupid, because everyone has to have some. Before you were born there was 50% chance for either genitals because we have to procreate in some way, but letting this decide people's role in the society is too much.
To samo tyczy się ludzi, którzy uważają się za członków odmiennej płci. Co was w tym tak dziwi? Od dawna bycie kobietą, lub mężczyzną no oznacza już tylko posiadania różnych narządów rozrodczych ale i role w społeczeństwie jakie się pełni, różne stroje jakie się nosi, różne reakcje w danych sytuacjach... sami z resztą wiecie. A co jeśli ktoś utożsamia się z odmiennym kompletem cech i podoba mu się co innego? Zabronimy im tego? Każemy dopasować się im do bycia tym kim nam się podoba aby byli? Nie, ja jestem zdania, że każdy ma prawo być tym kim jest, a klasyfikowanie ludzi na podstawie ich narządów rozrodczych jest głupie, bo każdy musi jakieś mieć. Zanim się urodziłeś to miałeś 50% szans na każdy bo jakoś musimy się rozmnażać, ale żeby od razu przez to nadawać komuś jego życiową role to już przesada.
I mean, some people waste their lives on trying to be someone they really aren't, don't you think it's really sad? Maybe it's worth it, because people respect you then, you conform to their expectations, you're accepted... but why would you care if it's not you anymore? I was in a similar situation. When I started to grow up, I started to feel peer pressure, that I should be "normal" and mature... You don't even know how many times I had similar, sad experiences like that.
Mam na myśli to, że niektórzy ludzie marnują całe swoje życie na udawanie kogoś kim nie są, nie uważacie, że to jest strasznie smutne? Jednak poniekąd się to opłaca, ludzie Cię wtedy szanują, spełniasz ich oczekiwania, jesteś akceptowany... ale co z tego jeśli ty to już nie ty? Ja znalazłam się w podobnej sytuacji. Od kiedy zaczęłam dorastać, zaczęłam odczuwać na sobie presje otoczenia, ze powinnam być jak wszyscy, powinnam być "normalna", dojrzała... Nawet nie wiecie jak często spotykały mnie podobne, przykre sytuacje.
Maybe it's nothing, but if your friends start to distance themselves from you and you know it's because you're "weird" then it's sad. Or if your crush is ashamed to hang out with you because their friends make fun of them. Many times people gave me weird looks, didn't appreciate me and bullied me. You know why, right? Because I wasn't like they wanted me to be. At some point I broke down and decided that I don't want to have to endure this anymore.
Teoretycznie nic takiego, ale kiedy grupka znajomych zaczyna się od Ciebie odsuwać, a ty dowiadujesz się, że robią to bo jesteś "dziwna" to robi się przykro, albo kiedy chłopak, który Ci się podoba, wstydzi się z tobą pokazać bo kumple zaczną mu dokuczać. Nie raz ludzie krzywo na mnie patrzyli, nie doceniali mnie i dokuczali. Wiecie czemu? Bo nie byłam taka jaką oni chcieliby mnie widzieć. Pewnego dnia się załamałam i uznałam, że nie chcę znosić tego już nigdy więcej.
I left my blog, sold all my alternative clothes, painfully dyed my hair back to my natural color (brown) and I tried to fit in into the society. And to be honest I didn't really succeed, I never really liked "normal" clothes. I was buying whatever in basic markets, everything looked the same for me anyway. In the end I was wearing a few different tshirts, two hoodies and three pairs of trousers. The only thing I spent a bit more money were shoes.
Odsunęłam się od bloga, sprzedałam wszystkie alternatywne ciuchy, z wielkim bólem pofarbowałam włosy na swój naturalny kolor- brązowy i starałam się dopasować do otoczenia. Prawdę mówiąc średnio mi to wychodziło, nigdy nie podobały mi się "normalne" ciuchy, to co zawsze nosiłam było piękne, ciekawe i wyrażało mnie. Przechodziłam się po sieciówkach i kupowałam cokolwiek bo wszystko wydawało mi się takie same. W konsekwencji nosiłam na przemian kilka tshirtów, dwie bluzy i ze trzy pary spodni, jedyne na co wydawałam więcej pieniędzy były buty.
I didn't feel good, I slowly lost the motivation to do anything. But I got used to it, I finally "looked good". I didn't know who I am anymore. And everything changed, people started respecting me, I had friends, even people in my school started to like me. As you can see, the society started to treat me totally differently, even though I was still the exact same person, just with different clothes.
Nie czułam się z tym dobrze, powoli traciłam motywacje do czegokolwiek. Jednak przyzwyczaiłam się do tego stanu rzeczy, w końcu wyglądałam jak całkiem niezła dupa, właściwie mam bardzo plastyczną twarz więc to nie było trudne. Już nie wiedziałam kim jestem. I wszystko się zmieniło, ludzie zaczęli mnie szanować, zaczęłam mieć masę znajomych, zmieszałam się z tłumem, nawet w szkole mnie lubili, zostałam nawet przewodniczącą. Jak widać stosunek otoczenia do mnie się zupełnie zmienił, a ja cały czas mam ten sam charakter, cały czas byłam tą samą czasem miłą, czasem irytującą Mimi. Po prostu inaczej wyglądałam.
At some point I really got used to it, because it was comfortable in a way. But I didn't feel exactly good, at some point I started to feel really depressed, even though the people liked me now. I lost myself, I was living someone else's life, so it's kinda like I wasn't living at all. I don't recommend that, even if you have the weirdest taste ever, different sexual orientation, feel like you're different gender than the one assigned to you at birth or want to change your looks with a plastic surgery. Never give up and don't lose yourself. If you lose yourself you are nobody.
Po jakimś czasie się do tego przyzwyczaiłam, było to właściwie bardzo wygodne. Ale nie czułam się z tym dobrze, po jakimś czasie wpadłam w kompletny dołek emocjonalny, nawet pomimo tego jacy ludzie stali się dla mnie dobrzy. Zgubiłam samą siebie, dusiłam ją, żyłam życiem kogoś kim nie jestem, czyli właściwie nie żyłam wcale. Nie polecam tego nikomu, choćbyście gustowali w najdziwniejszych rzeczach świata, byli innej orientacji, uważali się za osoby odmiennej płci, czy chcielibyście operacyjnie zmienić swój wygląd, nigdy, przenigdy się nie poddawajcie i nie zatracajcie siebie. Gdy stracicie swoje "ja" będziecie już nikim.
Recently I decided that I don't want to live like that anymore, I finally decided to shape my body the way I want. You don't even know how hard that was, I was feeling like I'm doing something bad, I was afraid but at the same time, excited. I dyed my hair, put makeup on and almost cried when I looked in the mirror. I was the same Mimi I was earlier, the real me, forever 13, I was never so happy before. I'm myself again. I recommend doing this whoever you are, nothing will make you more happy than yourself, don't waste your life. You have only one.
Chciałabym się pochwalić, że niedawno coś we mnie pękło, nie dałam rady już tak żyć. Postanowiłam w końcu dopasować tą niekształtną masę nazywaną moim ciałem do tego jaka jestem i kim jestem. Nawet nie wyobrażacie sobie jak trudne to dla mnie było, czułam się jakbym robiła coś nie tak, bałam się, ale mnie to jednocześnie ekscytowało. Kiedy w końcu rozjaśniłam na włosach to to trzeba, pofarbowałam je na dwa kolory, ścięłam i spięłam, po czym zrobiłam makijaż to prawie popłakałam się widząc siebie w lustrze. Znowu byłam tą samą Mimi, która byłam wcześniej, taką forever 13, nigdy nie byłam tak szczęśliwa, przysięgam. Znowu jestem sobą, prawdziwą mną. I polecam to uczucie każdemu z was, kimkolwiek jesteście, nikt nie uczyni was szczęśliwszymi niż wy sami, nie zmarnujcie swojego życia. Macie tylko jedno.
Maybe it's nothing, but if your friends start to distance themselves from you and you know it's because you're "weird" then it's sad. Or if your crush is ashamed to hang out with you because their friends make fun of them. Many times people gave me weird looks, didn't appreciate me and bullied me. You know why, right? Because I wasn't like they wanted me to be. At some point I broke down and decided that I don't want to have to endure this anymore.
Teoretycznie nic takiego, ale kiedy grupka znajomych zaczyna się od Ciebie odsuwać, a ty dowiadujesz się, że robią to bo jesteś "dziwna" to robi się przykro, albo kiedy chłopak, który Ci się podoba, wstydzi się z tobą pokazać bo kumple zaczną mu dokuczać. Nie raz ludzie krzywo na mnie patrzyli, nie doceniali mnie i dokuczali. Wiecie czemu? Bo nie byłam taka jaką oni chcieliby mnie widzieć. Pewnego dnia się załamałam i uznałam, że nie chcę znosić tego już nigdy więcej.
I left my blog, sold all my alternative clothes, painfully dyed my hair back to my natural color (brown) and I tried to fit in into the society. And to be honest I didn't really succeed, I never really liked "normal" clothes. I was buying whatever in basic markets, everything looked the same for me anyway. In the end I was wearing a few different tshirts, two hoodies and three pairs of trousers. The only thing I spent a bit more money were shoes.
Odsunęłam się od bloga, sprzedałam wszystkie alternatywne ciuchy, z wielkim bólem pofarbowałam włosy na swój naturalny kolor- brązowy i starałam się dopasować do otoczenia. Prawdę mówiąc średnio mi to wychodziło, nigdy nie podobały mi się "normalne" ciuchy, to co zawsze nosiłam było piękne, ciekawe i wyrażało mnie. Przechodziłam się po sieciówkach i kupowałam cokolwiek bo wszystko wydawało mi się takie same. W konsekwencji nosiłam na przemian kilka tshirtów, dwie bluzy i ze trzy pary spodni, jedyne na co wydawałam więcej pieniędzy były buty.
I didn't feel good, I slowly lost the motivation to do anything. But I got used to it, I finally "looked good". I didn't know who I am anymore. And everything changed, people started respecting me, I had friends, even people in my school started to like me. As you can see, the society started to treat me totally differently, even though I was still the exact same person, just with different clothes.
Nie czułam się z tym dobrze, powoli traciłam motywacje do czegokolwiek. Jednak przyzwyczaiłam się do tego stanu rzeczy, w końcu wyglądałam jak całkiem niezła dupa, właściwie mam bardzo plastyczną twarz więc to nie było trudne. Już nie wiedziałam kim jestem. I wszystko się zmieniło, ludzie zaczęli mnie szanować, zaczęłam mieć masę znajomych, zmieszałam się z tłumem, nawet w szkole mnie lubili, zostałam nawet przewodniczącą. Jak widać stosunek otoczenia do mnie się zupełnie zmienił, a ja cały czas mam ten sam charakter, cały czas byłam tą samą czasem miłą, czasem irytującą Mimi. Po prostu inaczej wyglądałam.
At some point I really got used to it, because it was comfortable in a way. But I didn't feel exactly good, at some point I started to feel really depressed, even though the people liked me now. I lost myself, I was living someone else's life, so it's kinda like I wasn't living at all. I don't recommend that, even if you have the weirdest taste ever, different sexual orientation, feel like you're different gender than the one assigned to you at birth or want to change your looks with a plastic surgery. Never give up and don't lose yourself. If you lose yourself you are nobody.
Po jakimś czasie się do tego przyzwyczaiłam, było to właściwie bardzo wygodne. Ale nie czułam się z tym dobrze, po jakimś czasie wpadłam w kompletny dołek emocjonalny, nawet pomimo tego jacy ludzie stali się dla mnie dobrzy. Zgubiłam samą siebie, dusiłam ją, żyłam życiem kogoś kim nie jestem, czyli właściwie nie żyłam wcale. Nie polecam tego nikomu, choćbyście gustowali w najdziwniejszych rzeczach świata, byli innej orientacji, uważali się za osoby odmiennej płci, czy chcielibyście operacyjnie zmienić swój wygląd, nigdy, przenigdy się nie poddawajcie i nie zatracajcie siebie. Gdy stracicie swoje "ja" będziecie już nikim.
Recently I decided that I don't want to live like that anymore, I finally decided to shape my body the way I want. You don't even know how hard that was, I was feeling like I'm doing something bad, I was afraid but at the same time, excited. I dyed my hair, put makeup on and almost cried when I looked in the mirror. I was the same Mimi I was earlier, the real me, forever 13, I was never so happy before. I'm myself again. I recommend doing this whoever you are, nothing will make you more happy than yourself, don't waste your life. You have only one.
Chciałabym się pochwalić, że niedawno coś we mnie pękło, nie dałam rady już tak żyć. Postanowiłam w końcu dopasować tą niekształtną masę nazywaną moim ciałem do tego jaka jestem i kim jestem. Nawet nie wyobrażacie sobie jak trudne to dla mnie było, czułam się jakbym robiła coś nie tak, bałam się, ale mnie to jednocześnie ekscytowało. Kiedy w końcu rozjaśniłam na włosach to to trzeba, pofarbowałam je na dwa kolory, ścięłam i spięłam, po czym zrobiłam makijaż to prawie popłakałam się widząc siebie w lustrze. Znowu byłam tą samą Mimi, która byłam wcześniej, taką forever 13, nigdy nie byłam tak szczęśliwa, przysięgam. Znowu jestem sobą, prawdziwą mną. I polecam to uczucie każdemu z was, kimkolwiek jesteście, nikt nie uczyni was szczęśliwszymi niż wy sami, nie zmarnujcie swojego życia. Macie tylko jedno.
Witajcie kochani!
Dziś mam dla Was krótką relację z konwentu Niucon, który odbył się we Wrocławiu w dniach 7-9 sierpnia.
Do Wrocławia udałam się wraz z moimi przyjaciółmi. O godzinie ósmej rano czekaliśmy już w kolejce przed budynkiem Uniwersytetu Przyrodniczego. W piekielnym skwarze przesiedzieliśmy cztery kolejne godziny, by dostać się na teren konwentu. Mimo upału i długiej kolejki czas zleciał dość szybko w towarzystwie nowo poznanych ludzi. Wiele osób narzeka na organizację konwentu jednak moim zdaniem nie było aż tak źle.
Gdy już udało nam się dostać do budynku dostaliśmy identyfikator, opaskę na rękę i tradycyjnie książeczkę z rozpiską atrakcji.
Budynek UP sprawdził się bardzo dobrze. Dużym plusem były windy. Klimatyzacja niestety przestała wyrabiać i pozostało nam jedynie wachlowanie się ręcznikami. Mimo dużego tłoku i naprawdę wysokiej temperatury nastroje ludzi były bardzo przyjazne. Nie spotkałam się z osobą, która byłaby dla mnie niemiła. Konwent przebiegł w naprawdę cudownej atmosferze. Jednym z niewielu problemów było rozmieszczenie sal z panelami. Trzeba było się nieźle naszukać i nabiegać. Panele na których byłam zostały zrealizowane średnio, tematów nie wyczerpano do końca, miejscami organizatorki nie wiedziały już o czym opowiadać, mimo to nie żałuję, że wzięłam w nich udział. =^.^=
W szkole noclegowej spędziliśmy dwie noce. Z racji tego, że wcześnie rano, jeszcze przed akredytacją udało nam się zająć miejsce nie mieliśmy problemu z rozłożeniem swoich rzeczy. W sleep roomie trafiły nam się naprawdę sympatyczne osoby przez co stres, że ktoś nas okradnie, przerzuci nam rzeczy czy coś zniszczy był mniejszy. Prysznice, stan łazienek oraz wszechobecny bałagan jest winą w dużej mierze uczestników wydarzenia, więc nie ma sensu bym rozdrabniała się nad tym tematem.
Cały konwent był dla mnie świetną przygodą. Jestem wdzięczna za pomoc moim przyjaciołom i szczęśliwa, że mogłam poznać wielu nowych, wspaniałych ludzi. =^.^=
Poniżej wrzucam kilka zdjęć =^.^=
Dziękuję za wspólnie spędzony czas moim wspaniałym przyjaciołom i serdecznie pozdrawiam wszystkich, których udało mi się spotkać! =^.^= Mam nadzieję, że zobaczymy się na kolejnych konwentach.
Na koniec pytanie do Was. Lubicie jeździć na konwenty, zloty i inne tego typu wydarzenia? Gdzie byliście ostatnio?
Dziś mam dla Was krótką relację z konwentu Niucon, który odbył się we Wrocławiu w dniach 7-9 sierpnia.
Do Wrocławia udałam się wraz z moimi przyjaciółmi. O godzinie ósmej rano czekaliśmy już w kolejce przed budynkiem Uniwersytetu Przyrodniczego. W piekielnym skwarze przesiedzieliśmy cztery kolejne godziny, by dostać się na teren konwentu. Mimo upału i długiej kolejki czas zleciał dość szybko w towarzystwie nowo poznanych ludzi. Wiele osób narzeka na organizację konwentu jednak moim zdaniem nie było aż tak źle.
Gdy już udało nam się dostać do budynku dostaliśmy identyfikator, opaskę na rękę i tradycyjnie książeczkę z rozpiską atrakcji.
Budynek UP sprawdził się bardzo dobrze. Dużym plusem były windy. Klimatyzacja niestety przestała wyrabiać i pozostało nam jedynie wachlowanie się ręcznikami. Mimo dużego tłoku i naprawdę wysokiej temperatury nastroje ludzi były bardzo przyjazne. Nie spotkałam się z osobą, która byłaby dla mnie niemiła. Konwent przebiegł w naprawdę cudownej atmosferze. Jednym z niewielu problemów było rozmieszczenie sal z panelami. Trzeba było się nieźle naszukać i nabiegać. Panele na których byłam zostały zrealizowane średnio, tematów nie wyczerpano do końca, miejscami organizatorki nie wiedziały już o czym opowiadać, mimo to nie żałuję, że wzięłam w nich udział. =^.^=
W szkole noclegowej spędziliśmy dwie noce. Z racji tego, że wcześnie rano, jeszcze przed akredytacją udało nam się zająć miejsce nie mieliśmy problemu z rozłożeniem swoich rzeczy. W sleep roomie trafiły nam się naprawdę sympatyczne osoby przez co stres, że ktoś nas okradnie, przerzuci nam rzeczy czy coś zniszczy był mniejszy. Prysznice, stan łazienek oraz wszechobecny bałagan jest winą w dużej mierze uczestników wydarzenia, więc nie ma sensu bym rozdrabniała się nad tym tematem.
Cały konwent był dla mnie świetną przygodą. Jestem wdzięczna za pomoc moim przyjaciołom i szczęśliwa, że mogłam poznać wielu nowych, wspaniałych ludzi. =^.^=
Poniżej wrzucam kilka zdjęć =^.^=
Specjalnie na tę okazję przygotowałam swój pierwszy cosplay!
(Karuta Roromiya Inu x Boku SS)
Dziękuję za wspólnie spędzony czas moim wspaniałym przyjaciołom i serdecznie pozdrawiam wszystkich, których udało mi się spotkać! =^.^= Mam nadzieję, że zobaczymy się na kolejnych konwentach.
Na koniec pytanie do Was. Lubicie jeździć na konwenty, zloty i inne tego typu wydarzenia? Gdzie byliście ostatnio?
Sorry for the delay, but I spent the last two weeks at my Marie's home (she's my friend), and I got kind of lazy. But I'll catch up!
Like every year, I went to the Animatsuri convention, here you can also read my reports from earlier editions (2012 2013 2014). This year I went with Marie, so she'll probably appear somewhere now and then. I spent all the time with her so I wasn't bored at all. We went there on friday, even though we planned to do it on saturday.
Wybaczcie za zwłokę w pisaniu notek ale spędziłam ostatnie dwa tygodnie na wakacjach w domu mojej przyjaciółki, Marie i jakoś mnie to rozleniwiło. Ale już się zabieram za nadrabianie zaległości!
Jak co roku, wybrałam się na konwent Animatsuri, tutaj możecie przeczytać też relacje z poprzednich edycji (2012 2013 2014). Na tegoroczną wybrałam się razem z Marie, więc pewnie się wtrąci gdzieniegdzie. Cały czas przebywałam właśnie z nią więc nie miałam okazji się nudzić. Swoją podróż zaczęłyśmy już w piątek, chociaż zamierzałyśmy się pojawić dopiero w sobotę.
We went from Zielona Góra and had to change trains in Poznań, where we were able to rest for a while, I also bought black jelly shoes there, which I then used in my stylization. Most of the times I wear sports shoes so I didn't really have any kind of sandals I could use. We bought some food and drinks and went to the other train.
Wyruszyłyśmy z Zielonej Góry i miałyśmy przesiadkę w Poznaniu gdzie mogłyśmy przez chwilę odpocząć, przy okazji kupiłam sobie tam czarne jelly shoes, które potem posłużyły mi do stylizacji. Zwykle chodzę w adidasach więc właściwie nie miałam żadnych sandałek, które by się nadały. Kupiłyśmy sobie jedzonko, picie i musiałyśmy się zbierać na następny pociąg.
We had a great luck because we had a pretty nice bilevel car, and on the opposite chair there was a woman with a pretty dog, who was really friendly and nice, even though she lost her sight due to aging. Me and Marie really love dogs, so we didn't even notice when we arrived in Warszawa.
Miałyśmy ogromne szczęście ponieważ natrafiłyśmy na całkiem przyjemny piętrowy wagon, a naprzeciwko nas była pani ze śliczną sunią, pomimo tego, że ze starości straciła już wzrok była milutka i ufna. Razem z Marie kochamy pieski więc umiliło nam to tak podróż, że nim się spostrzegłyśmy, byłyśmy już w Warszawie.
Our other friend, Herbatka, was already waiting for us. We bought return tickets and went to her house. We prefered to spend the night at her place instead of sleeping on the floor at the conplace and to be honest this was the best thing to do. Herbatka's parents turned out to be really hearty and welcoming, and we had a lot of space on the floor of their big and beautiful drawing room. On the top of that, we got really good food there. They also had a dog and we played with it a bit. In the early morning we ate some pancakes and went to ZÅ‚ote Tarasy.
Na miejscu czekała na nas koleżanka, Herbatka. Na dworcu kupiłyśmy bilety powrotne aby później się z tym nie kłopotać i wyruszyłyśmy do jej domu. Wolałyśmy się przespać w ludzkich warunkach od spędzania nocy na podłodze konwentu i prawdę mówiąc była najlepsza z możliwych decyzji. Rodzice Herbatki okazali się przegościnni i przekochani, a my miałyśmy miejsce tylko dla siebie na podłodze pięknym, dużym salonie. Ponadto dostałyśmy tam przepyszne jedzonko i mogłyśmy się nacieszyć kolejnym piesiem. Nad ranem zjadłyśmy naleśniki, a potem powędrowałyśmy do Złotych tarasów.
Herbatka with me |
Shortly after, I called Usami and Sariel and they came to us. We spent a while at McD and went to the convention, getting lost a few times. Luckily enough, we eventually arrived at the convention. Usami was recording the sleeproom for a while and we were there too, you can watch her video here:
Zaraz potem zdzwoniłam się z Usami i Sariel i przyszły do nas. Przesiedziałyśmy chwilkę w maku, ogarnęłyśmy się w łazience i wspólnie ruszyłyśmy na konwent, gubiąc się kilka razy i biegając na przystanki po drodze. Na szczęście w końcu trafiłyśmy. Na miejscu Usami nagrywała sleep i przy okazji też się załapałyśmy, możecie obejrzeć:
Then we splitted for a while, I went with Marie to search for our friends. We stumbled upon a few, talked for a bit and got our separate ways. We also lurked through the 'market stalls' but didn't find anything interesting besides food.
Potem się rozdzieliłyśmy na jakiś czas, a ja poszłam z Marie szukać znajomych. Wpadłyśmy na kilku, rozgadałyśmy się i popędziłyśmy w swoje strony. Przy okazji rozejrzałyśmy się po stoiskach, ale nie znalazłyśmy nic wartego uwagi więc po prostu kupiłyśmy smaczne jedzonko.
After a few minutes we got really boring, to be honest the whole convention just wasn't really good. We didn't really know where could we go. We have a pretty practical attitude so we just went somewhere else - we went to ZÅ‚ote Tarasy again, taking a selfie on the way, at the metro station.
And this was another one of our good decisions. We ordered curry, which was much better than any of the food sold at the convention, and then a sushi set and some other equally tasty stuff.
No i to była kolejna z naszych udanych decyzji. Zamówiłyśmy tam przepyszne curry, które było lepsze od jakiegokolwiek konwentowego jedzenia, a potem zestaw sushi i jeszcze kilka smacznych rzeczy.
When it started getting late, we decided that it'd be better to go back to our friends at the convention, and to be honest, they were the only reason we wanted to stay there. We get there right before the cosplay show was supposed to start, so we sit on the grass and tried to watch it - yes, we tried, because the stage being outside is another fail by the Animatsuri organizators. We couldn't really hear or see anything and people didn't know where to go.
Before it ended we went back to the school to avoid crowd. We met with Mamiko shortly after, because she went there to return my wig I keep forgetting. Usami was with her, but for some reason we splitted up when the firework show started.
Zanim się skończył to zmyłyśmy się do szkoły aby uniknąć tłoków. Chwilę potem spotkałyśmy się z Mamiko ponieważ przyszła dla mnie korzystając z okazji, że może mi oddać wiga, o którym zawsze zapominam, była z nią Usami, ale kiedy rozpoczęły się fajerwerki magicznym trafem się rozdzieliłyśmy.
The fireworks were pretty much the only thing I really liked on the convention, they were beautiful. When we were watching them I realized that it was a good idea to go here, even if only for the fireworks.
Właściwie to te fajerwerki były jedyną rzeczą, która naprawdę mi się spodobała podczas tego konwentu, były przepiękne. Kiedy je oglądałyśmy to zdałam sobie sprawę, że opłacało się tu przyjechać, chociażby dla samego tego widoku.
Then we found Sariel and Usami and went to the bus stop together. We stumbled upon Soshi there, I personally really like her, Marie does too, we're friends for pretty long time though the other people that were with us weren't really friendly towards her. We didn't really want to stay on any side because we liked all of them.
Zaraz po nich odnalazłyśmy się z Sariel i Usami, w takim składzie odeszłyśmy na autobus do stacji metra. A tam wpadłyśmy na Soshi, ja osobiście ją bardzo lubię, Marie też, kumplujemy się od dosyć dawna, jednak osoby z którymi byłyśmy nie były do niej przyjaźnie nastawione. Znalazłyśmy się w kropce, ponieważ nie chciałyśmy się stawiać po żadnej ze stron, dlatego, że każda osoba z tego towarzystwa była dla nas zawsze w porządku i zasługiwała na zaufanie.
At this point, me and Marie did the impossible - we convinced Soshi to go with us, and guess what? The girls talked to each other, explained everything and turned out it was just some stupid misunderstanding. Soshi and Usami were friends again. They were going ahead of us and talking to each other, Marie and I were really happy about that. There's nothing more beautiful than spreading love between people, I even managed to take a photo of them, sadly it's pretty dark and blurred.
I w tym momencie udało nam się z Marie dokonać niemożliwego, zabrałyśmy Soshi ze sobą. Zgadnijcie co było dalej kochani, gdy wyszłyśmy już na powierzchnie dziewczyny powiedziały sobie wszystko co między nimi zgrzytało i okazało się, że to wszystko to jedno głupie nieporozumienie. Od tego momentu Usami i Soshi zakopały topór wojenny i zaprzyjaźniły się. Szły razem przed naszą grupą i widać było, że już się świetnie dogadują, niesamowicie się cieszyłam razem z Marie z tego faktu. Nie ma nic piękniejszego od szerzenia miłości między ludźmi, przy okazji udało mi się nawet zrobić im zdjęcie, szkoda tylko, że w ruchu i po ciemku.
And so our Animatsuri adventure ended on an optimistic note, it was worth it even though the organization wasn't perfect, remember that the people are always the most important.
Tym pozytywnym akcentem skończyła się nasza przygoda na Animatsuri, było warto tam przyjechać, nawet pomimo kiepskiej organizacji, pamiętajcie, że ludzie są zawsze najważniejsi.
Potem się rozdzieliłyśmy na jakiś czas, a ja poszłam z Marie szukać znajomych. Wpadłyśmy na kilku, rozgadałyśmy się i popędziłyśmy w swoje strony. Przy okazji rozejrzałyśmy się po stoiskach, ale nie znalazłyśmy nic wartego uwagi więc po prostu kupiłyśmy smaczne jedzonko.
After a few minutes we got really boring, to be honest the whole convention just wasn't really good. We didn't really know where could we go. We have a pretty practical attitude so we just went somewhere else - we went to ZÅ‚ote Tarasy again, taking a selfie on the way, at the metro station.
Po kilku minutach zaczęłyśmy się naprawdę nudzić, prawdę mówiąc konwent był po prostu słaby. Same nie wiedziałyśmy gdzie się możemy podziać. Jako, że mamy bardzo praktyczne podejście do świata, po prostu wyszłyśmy szukać szczęścia gdzie indziej. tradycyjnie wyruszyłyśmy do Złotych Tarasów, przy okazji strzelając sobie selfie na stacji metra.
And this was another one of our good decisions. We ordered curry, which was much better than any of the food sold at the convention, and then a sushi set and some other equally tasty stuff.
No i to była kolejna z naszych udanych decyzji. Zamówiłyśmy tam przepyszne curry, które było lepsze od jakiegokolwiek konwentowego jedzenia, a potem zestaw sushi i jeszcze kilka smacznych rzeczy.
When it started getting late, we decided that it'd be better to go back to our friends at the convention, and to be honest, they were the only reason we wanted to stay there. We get there right before the cosplay show was supposed to start, so we sit on the grass and tried to watch it - yes, we tried, because the stage being outside is another fail by the Animatsuri organizators. We couldn't really hear or see anything and people didn't know where to go.
Kiedy zaczęło się już robić późno uznałyśmy, ze wypadało by jednak wrócić do naszych znajomych i prawdę mówiąc, tylko oni ratowali ten konwent. Gdy tam trafiłyśmy miały za chwilę się zaczynać pokazy cosplayów, więc usadowiłyśmy się na trawce i starałyśmy się go oglądać, tak starałyśmy to idealne słowo ponieważ scena umieszczona na dworze to kolejny z failów organizatorów Animatsuri. Ani nic nie było widać, ani słychać, a ludzie sami nie wiedzieli gdzie się podziać na placu gdzie nawet nie było jak usiąść.
At some point we gave up and started to eat what we got earlier, and called our friend Ewa. And that's how the whole show went for us, we were just sitting there, eating and talking on the phone. I think it's clear how badly planned the whole show was.
Po jakimś czasie się jednak poddałyśmy i zabrałyśmy się za jedzenie tego co sobie kupiłyśmy na później, a potem zadzwoniłyśmy do naszej przyjaciółki, Ewy. I tak spędziłyśmy cały występ, siedząc na trawce, jedząc i rozmawiając przez telefon. Myślę, że to wystarczająco obrazuje jak źle zaplanowany był pokaz.Before it ended we went back to the school to avoid crowd. We met with Mamiko shortly after, because she went there to return my wig I keep forgetting. Usami was with her, but for some reason we splitted up when the firework show started.
Zanim się skończył to zmyłyśmy się do szkoły aby uniknąć tłoków. Chwilę potem spotkałyśmy się z Mamiko ponieważ przyszła dla mnie korzystając z okazji, że może mi oddać wiga, o którym zawsze zapominam, była z nią Usami, ale kiedy rozpoczęły się fajerwerki magicznym trafem się rozdzieliłyśmy.
The fireworks were pretty much the only thing I really liked on the convention, they were beautiful. When we were watching them I realized that it was a good idea to go here, even if only for the fireworks.
Właściwie to te fajerwerki były jedyną rzeczą, która naprawdę mi się spodobała podczas tego konwentu, były przepiękne. Kiedy je oglądałyśmy to zdałam sobie sprawę, że opłacało się tu przyjechać, chociażby dla samego tego widoku.
Then we found Sariel and Usami and went to the bus stop together. We stumbled upon Soshi there, I personally really like her, Marie does too, we're friends for pretty long time though the other people that were with us weren't really friendly towards her. We didn't really want to stay on any side because we liked all of them.
Zaraz po nich odnalazłyśmy się z Sariel i Usami, w takim składzie odeszłyśmy na autobus do stacji metra. A tam wpadłyśmy na Soshi, ja osobiście ją bardzo lubię, Marie też, kumplujemy się od dosyć dawna, jednak osoby z którymi byłyśmy nie były do niej przyjaźnie nastawione. Znalazłyśmy się w kropce, ponieważ nie chciałyśmy się stawiać po żadnej ze stron, dlatego, że każda osoba z tego towarzystwa była dla nas zawsze w porządku i zasługiwała na zaufanie.
At this point, me and Marie did the impossible - we convinced Soshi to go with us, and guess what? The girls talked to each other, explained everything and turned out it was just some stupid misunderstanding. Soshi and Usami were friends again. They were going ahead of us and talking to each other, Marie and I were really happy about that. There's nothing more beautiful than spreading love between people, I even managed to take a photo of them, sadly it's pretty dark and blurred.
I w tym momencie udało nam się z Marie dokonać niemożliwego, zabrałyśmy Soshi ze sobą. Zgadnijcie co było dalej kochani, gdy wyszłyśmy już na powierzchnie dziewczyny powiedziały sobie wszystko co między nimi zgrzytało i okazało się, że to wszystko to jedno głupie nieporozumienie. Od tego momentu Usami i Soshi zakopały topór wojenny i zaprzyjaźniły się. Szły razem przed naszą grupą i widać było, że już się świetnie dogadują, niesamowicie się cieszyłam razem z Marie z tego faktu. Nie ma nic piękniejszego od szerzenia miłości między ludźmi, przy okazji udało mi się nawet zrobić im zdjęcie, szkoda tylko, że w ruchu i po ciemku.
And so our Animatsuri adventure ended on an optimistic note, it was worth it even though the organization wasn't perfect, remember that the people are always the most important.
Tym pozytywnym akcentem skończyła się nasza przygoda na Animatsuri, było warto tam przyjechać, nawet pomimo kiepskiej organizacji, pamiętajcie, że ludzie są zawsze najważniejsi.
Witajcie!
Dziś pokażę Wam zdjęcia z mojej pierwszej "poważnej" sesji, do której się przygotowałam. =^.^=
Od dawna podoba mi się mroczny styl. Lolita, Goth, Nu/Pastel Goth to główne nurty, które mnie interesują. Ciekawią mnie także sesje zdjęciowe w stylu Doll. Widziałam ich naprawdę dużo i to właśnie z tego powodu także zapragnęłam na chwilę stać się lalką. Czy mi wyszło oceńcie sami. =^.^=
Sesja zdjęciowa była dla mnie głównie zabawą, nie robiłam niczego na siłę. Myślę, że jest to dobry sposób na miłe i kreatywne spędzenie czasu. =^.^=
Jeśli fotki Wam się spodobały zaglądajcie na mojego bloga. Zapraszam! =^.^=
Dziś pokażę Wam zdjęcia z mojej pierwszej "poważnej" sesji, do której się przygotowałam. =^.^=
Od dawna podoba mi się mroczny styl. Lolita, Goth, Nu/Pastel Goth to główne nurty, które mnie interesują. Ciekawią mnie także sesje zdjęciowe w stylu Doll. Widziałam ich naprawdę dużo i to właśnie z tego powodu także zapragnęłam na chwilę stać się lalką. Czy mi wyszło oceńcie sami. =^.^=
Zdjęcia wykonała Klaudia Czerwińska
Jeśli fotki Wam się spodobały zaglądajcie na mojego bloga. Zapraszam! =^.^=