Siedziałam na łóżku kompletnie nieprzygotowana i zmęczona, jedyne czego pragnęłam to jeszcze chwilka snu. No ale nie, miałam jeszcze posprzątać w pokoju, umyć się i spakować bo miałam w planach wycieczkę do Olsztyna.
Szybko wszystko posprzątałam i poszłam pod prysznic, potem zaczęłam się pakować, dostałam dosyć duża torbę, no na tyle, ze zmieściłam tam dwie sukienki, halkę, bieliznę, dwie pary loli butów. W bocznych kieszonkach pochowałam całą resztę.
Pożegnałam się ze wszystkimi, dostałam od mamy pieniądze i wyszłam. Jako, ze mieszkam w malutkim mieście to na początek musiałam pojechać autobusem do Malborka. Spotkałam tam przyjaciela Marka więc było mi raźniej. Gdy zjawiliśmy się na Malborskim dworcu nie ogarnialiśmy gdzie nasz pociąg. Chwilkę potem dopiero Michał (przyjaciel Marka) zauważył, że stoi on na innym peronie ( O którego istnieniu nie miałam pojęcia ), był to peron oddalony o jakieś 30 metrów od reszty peronów i stał tam nasz pociąg. Gdyby nie on, nigdy bym się nie pokapowała serously.
Nie ma to jak biec za odjeżdżającym pociągiem. Po drodze spadła mi kokardka z włosów ale nie mogłam po nią wrócić, poza tym prawie się pozabijałam jak z torbami leciałam prosto przez tory. No ale w końcu jakoś wsiedliśmy do tego pociągu ;3. Uff.
Ciszyłam się, że go spotkałam inaczej nigdy bym nie wpadła na to, że jest jeszcze jakiś inny peron, a poza tym było mi raźniej.
Jadąc pociągiem rozmyślałam nad tym jak bardzo mi brakuje na co dzień Ledy, Brutala, Riki, Miyo, Dominiki czy Kamila. To smutne gdy tak daleko od siebie ma się osoby, które nazywa się swoimi przyjaciółmi. Ale jedno wiem na pewno, gdybym widziała ich na co dzień to nie była bym skora jechać do kogoś przez pół Polski i nie cieszyła bym się tak z tego. No, tylko ta ciągła tęsknota za obecnością tych osób.
Przesiadkę miałam w Iławie, nie ma to jak 50 minutowe spóźnienie. Polskie koleje...
Kiedy przyjechałam do Olsztyna była już noc, ale nie opiszę słowami szczęścia jakie mnie wypełniło na widok Klaudii i jak zaraz potem rzuciła się na mnie i nie mogłyśmy się od siebie odkleić. Naprawdę nie chciałam jej puścić, miałam wrażenie, że to zaraz zniknie, że to tylko sen...
Wszystko się rozkręciło kiedy wsiadłyśmy do samochodu jej mamy. Nie ma to jak niemożność przestania się śmiać. Przyjechałyśmy o domu taty Ledy, OESU jak tu ładnie, jej dom jest co najmniej cztery razy większy od mojego *__*.
Po rozpakowaniu się poszłyśmy do kuchni no i rozmawiam z tatą Klaudii:
-To jesteś głodna?
-No tak?
-A co jesz?
-No wszystko, tylko, że jestem wegetarianką.
-No to kotlety sÄ….
W końcu zrobiłyśmy sobie makaron na słodko. No i poszłyśmy szukać Borysa, kota Ledy.
Szybko wszystko posprzątałam i poszłam pod prysznic, potem zaczęłam się pakować, dostałam dosyć duża torbę, no na tyle, ze zmieściłam tam dwie sukienki, halkę, bieliznę, dwie pary loli butów. W bocznych kieszonkach pochowałam całą resztę.
Pożegnałam się ze wszystkimi, dostałam od mamy pieniądze i wyszłam. Jako, ze mieszkam w malutkim mieście to na początek musiałam pojechać autobusem do Malborka. Spotkałam tam przyjaciela Marka więc było mi raźniej. Gdy zjawiliśmy się na Malborskim dworcu nie ogarnialiśmy gdzie nasz pociąg. Chwilkę potem dopiero Michał (przyjaciel Marka) zauważył, że stoi on na innym peronie ( O którego istnieniu nie miałam pojęcia ), był to peron oddalony o jakieś 30 metrów od reszty peronów i stał tam nasz pociąg. Gdyby nie on, nigdy bym się nie pokapowała serously.
Nie ma to jak biec za odjeżdżającym pociągiem. Po drodze spadła mi kokardka z włosów ale nie mogłam po nią wrócić, poza tym prawie się pozabijałam jak z torbami leciałam prosto przez tory. No ale w końcu jakoś wsiedliśmy do tego pociągu ;3. Uff.
Ciszyłam się, że go spotkałam inaczej nigdy bym nie wpadła na to, że jest jeszcze jakiś inny peron, a poza tym było mi raźniej.
Jadąc pociągiem rozmyślałam nad tym jak bardzo mi brakuje na co dzień Ledy, Brutala, Riki, Miyo, Dominiki czy Kamila. To smutne gdy tak daleko od siebie ma się osoby, które nazywa się swoimi przyjaciółmi. Ale jedno wiem na pewno, gdybym widziała ich na co dzień to nie była bym skora jechać do kogoś przez pół Polski i nie cieszyła bym się tak z tego. No, tylko ta ciągła tęsknota za obecnością tych osób.
Przesiadkę miałam w Iławie, nie ma to jak 50 minutowe spóźnienie. Polskie koleje...
Kiedy przyjechałam do Olsztyna była już noc, ale nie opiszę słowami szczęścia jakie mnie wypełniło na widok Klaudii i jak zaraz potem rzuciła się na mnie i nie mogłyśmy się od siebie odkleić. Naprawdę nie chciałam jej puścić, miałam wrażenie, że to zaraz zniknie, że to tylko sen...
Wszystko się rozkręciło kiedy wsiadłyśmy do samochodu jej mamy. Nie ma to jak niemożność przestania się śmiać. Przyjechałyśmy o domu taty Ledy, OESU jak tu ładnie, jej dom jest co najmniej cztery razy większy od mojego *__*.
Po rozpakowaniu się poszłyśmy do kuchni no i rozmawiam z tatą Klaudii:
-To jesteś głodna?
-No tak?
-A co jesz?
-No wszystko, tylko, że jestem wegetarianką.
-No to kotlety sÄ….
W końcu zrobiłyśmy sobie makaron na słodko. No i poszłyśmy szukać Borysa, kota Ledy.
Potem spędziłyśmy czas na graniu w tekkena i jeszcze jakiejś innej zwałowej grze w której kamera upierała sie, że Leda ma włosy koloru niebieskiego. LOL
Potem poszłam się wykąpać, jak Klaudia poszła to zaczęłam pisać tą notkę i od kilku godzin nie umiem skończyć, ale zakazuje się patrzeć komukolwiek na to co pisze XD
Dobra dobranoc bo już zasypiam pisząc ;3!