Hej, rzadko pisze, ale to przez brak klawiatury i aparatu. Jak myślę o pisaniu notek na ekranowej klawiaturze to wszystkiego mi się odechciewa, a jako wprawiona blogerka wiem, ze poza tym notki bez zdjęć są bardzo puste. Na dodatek ograniczam sobie internet do minimum ze względu na naukę.
 Przejdźmy do rzeczy. Wiem, że zaraz mnie za to zabijecie, ale ścięłam włosy. Jejku, ile było przy tym zamieszania, Tafii cały czas mi je poprawiała, a więc ja się bałam, a ona na mnie przez to krzyczała, a ja płakałam. To było straszne. Jak już zrobiła to było ślicznie, więc ją tuliłam. Tak mniej więcej to u nas wygląda.

 Dlaczego się na to zdecydowałam? Właściwie od kiedy piszę tego bloga to długość moich włosów była podobna. Kiedyś końcówki mi się kruszyły, a potem zdecydowanie za często podcinałam sobie końcówki, ponieważ chciałam zejść z cieniowania i wyrównać himecuta do reszty włosów. Więc skoro i tak nie miałam zamiaru ich zapuszczać to po co miałam je hodować? Poza tym moje włosy należą do tych gęstych, więc jak były długie to zużywałam na nie naprawdę duże ilości kosmetyków. Co z tym się wiąże szybko się zużywały i musiałam kupować je dosyć często, a dla samotnie mieszkającej dziewczyny pięć złotych na odżywkę to dużo. Ja takich odżywek, masek, olejków i różnych szamponów kupowałam bardzo dużo. Właściwie większą część moich znikomych oszczędności wydawałam na ten cel. Z drugiej strony jeśli ograniczyłabym się z tymi wydatkami to stan moich włosów conajmniej by się pogorszył. Tak oto doszłam do wniosku, że jeśli miałabym je krótkie to kosmetyki starczały by mi na dłużej. Wole krótkie, piękne i zdrowe włosy od długich podniszczonych i mieć w portfelu te kilka złotych więcej. No a już poza moim włosomaniactwem to krótkie włosy są takie słodkie! ♥