Postanowiłam do was wrócić

8:35 PM

 Hej, dawno się z wami nie widziałam więc w sumie wypadałoby się ponownie powitać. Długo mnie tu nie było, przepraszam, mam ogrom pracy na głowie i walczę całymi siłami z chorobami, które zabierają mi siłę do życia. Mniejsza o to, przejdźmy do rzeczy. Po co piszę? Bo najzwyczajniej w świecie się za wami stęskniłam, jakkolwiek to nie zabrzmi, straszliwie brakuje mi was w życiu. Zawsze przy mnie byliście, w najtrudniejszych chwilach, w których nie miałam nikogo i w tych kiedy mi się układało i starałam się dzielić z wami szczęściem, poradami, przemyśleniami i nawet głupimi recenzjami by było wam łatwiej. Dziękuję.

 Czemu zabrałam się za tego posta? Bo w końcu miałam chwilę by sobie odpocząć i znaleźć na to motywacje (tak na marginesie, co to się porobiło żeby Mimi musiała szukać motywacji do pisania?). Chciałabym opowiedzieć wam, moim starym przyjaciołom, co tam u mnie bo już dawno się nie odzywałam. Wy tez możecie mi opowiedzieć w komentarzach jak się u was układa, chętnie poczytam, a może nawet pomogę na tyle na ile umiem jeżeli z czymś się zmagacie.

 A więc na czym skończyliśmy? Chyba na etapie kiedy mieszkałam w Gdyni i uczyłam się w liceum, ech, stara dupa już ze mnie, w tym roku skończę 21 lat, a piszę dla was od kiedy miałam 13 i prawdę mówiąc cały czas czuję się jakbym miała właśnie tyle i nic się nie zmieniła. Cóż, czas leci, ale ja za bardzo nie mam ochoty razem z nim. A propo mijającego czasu! Po skończeniu liceum wróciłam mieszkać na jakiś czas do domu rodziców i studiowałam zaocznie Finanse i Rachunkowość, bardzo przyjemnie wspominam ten okres, miałam wszystko zapewnione przez rodziców i jak typowy student spędzałam całe dnie grając na konsoli, zaczynając ucząc się przedmiotów na dwa dni przed egzaminami.

 Ale jak świat światem, tak ja zawsze muszę robić sobie pod górkę. Mimo wszystko nie uważam tego za negatywną cechę, bo po to się wspinamy by było nam potem łatwiej, co nie? Tak więc po kilku miesiącach znudziło mi się takie życie, było bezsensowne, nudne, nie miałam do czego dążyć, nawet jeśli miałam dobrze jak księżniczka. W maju 2016 roku potajemnie wyprowadziłam się z domu (moi rodzice nie zorientowali się nawet kiedy zabrałam z domu maszyny do szycia, w sumie nie dziwie się im, w końcu od zawsze miałam dziwne pomysły) do Warszawy i zamieszkałam z Lady Sariel.

 Przez pierwsze miesiące było naprawdę ciekawie, pracowałam jako sprzedawca w sklepie z garniturami i jednocześnie co weekend wracałam nad morze na studia, nie miałam ani chwili wolnego czasu. Wynajmowałam z Sariel mały pokoik, spałyśmy w jednym łóżku i prawdę mówiąc nie było nam łatwo bo po jakimś czasie okazało się, że musimy się wyprowadzić bo właściciel planuje remont, a ja straciłam prace przez to, że zrezygnowałam z niej dla innej, w której szefowa po tym jak wyszkoliłam jej pracowników, wykorzystała mnie i tak oto zostałam na lodzie.

 Dodatkowo miałam w tym samym okresie sesje na uniwersytecie więc musiałam się bez przerwy uczyć, nie mając stabilnego gruntu pod nogami. Ta sytuacja odbiła się bardzo mocno na mojej psychice, nie ukrywam, było trudno. Na szczęście udało nam się znaleźć wspólne mieszkanie w miarę szybko, dosłownie na styk tego samego dnia, którego musiałyśmy zabrać swoje rzeczy i to na tym samym osiedlu, jak to nie był cud to ja nawet nie wiem jak mogłabym to nazwać. To miejsce o tyle ciekawe, że zaczęłyśmy prowadzić o nim serie postów na facebooku pod tytułem wieści z frontu, Sariel zaczęła je publikować na blogu, możecie je poczytać między innymi tutaj.

 W między czasie przygarnęłyśmy do siebie mojego byłego chłopaka, który nie miał gdzie się podziać po tym jak były chłopak Sariel, z którym mieszkał go wykiwał. Przyznam, że na początku było nam niezręcznie zasypiać w tym samym pokoju (na szczęście miałam wtedy dwa łóżka), ale nie chciałam by stała mu się krzywda i nie miał żadnej innej alternatywy więc zdecydowałam się nim zaopiekować. W rezultacie to on zaopiekował się mną, kiedy depresja mnie niszczyła i sobie nie radziłam nawet z podstawowymi czynnościami. Nie miałam wtedy stałej pracy, desperacko łapałam się tego co się dało, czy jako hostessa czy barmanka czy cokolwiek innego co dało mi odrobinę pieniędzy na przeżycie i opłacenie zobowiązań. W tym samym czasie rzuciłam studia, nie byłam już w stanie się uczyć, nie miałam siły, na niczym mi nie zależało.

 Nie wiem czy udało mi się pozbierać, czuje jak ta choroba nadal mnie niszczy i wypala od środka, może kiedyś napiszę rozległy post jak to jest, bo domyślam się, że trudno to zrozumieć. Mimo wszystko nie poddałam się, nie mogłam, wychodziłam już nie z takich dołków. Poszukałam pracy, już dla świętego spokoju, uspokojenia sumienia, nie wiem, już chyba po prostu miałam dosyć siedzenia w pokoju. Tego samego dnia znalazłam, a następnego mnie przyjęli. Zastanawiacie się pewnie teraz jaką? Zostałam krawcową, tak, spełniło się moje marzenie, kocham szyć i bardzo ciężko pracowałam przez ostatnie lata nad swoim skillem. A pomyśleć, że zabrałam się za to bo nie stać mnie było na kupienie lolicich kiecek!

 I na chwilę obecną własnie tak wygląda moje życie, pracuję już trzeci miesiąc, staram się ogarnąć i żyć. Dlatego też do was piszę, bo chcę się teraz postarać dać z siebie więcej. Jakkolwiek by nie było źle, pamiętajcie, to od was zależy w jakim kierunku pójdziecie i nawet jeśli tak jak ja, nie macie siły do życia, ryczycie bo już kurwa macie dosyć i esteście w totalnej dupie, dacie radę, musicie tylko iść małymi kroczkami w dobrym kierunku. A, właśnie, co do mojego byłego, zeszliśmy się niedługo po jego przeprowadzce, jest moim aniołkiem.

 Mam nadzieję, że nie zanudziła was ta historia, ale chciałam się z wami tym wszystkim podzielić. Poniekąd dlatego, że czuję się źle z tym, że tak długo się nie odzywałam i potrzebuje to wyjaśnić, poniekąd dlatego, że jesteście dla mnie ważni i zasługujecie by wiedzieć.

Jeżeli chcielibyście pogadać czy się dowiedzieć więcej szczegółów to możecie swobodnie pisać na mojego aska: ask.fm/dollfiehimemimi

Dodatkowo zapraszam was do mojej grupki na fb, możecie się dodawać jeżeli chcielibyście być ze mną w stałym kontakcie: klik



You Might Also Like

5 komentarze

  1. Oj maleńka. Najbardziej wspolczuje depresji. Wiem co to znaczy i jak ona jest nie układa się nic. 😪 wtstacza jednak chęci i przejdzie... Uspi się... Ja walczyłam z nią 4lata... I przezwyciezylam. Tobie tez się uda. 😍

    ReplyDelete
  2. Och, ukuły mnie teraz wspomnienia. Przypomniał mi się czat z 2011; nocne rozmowy o budyniach i Sasuke. Coś przeczuwałam, że kiepsko się dzieje. Cieszę się, że powoli wszystko się stabilizuje, a najbardziej - że możesz spełniać się jako krawcowa! Good luck! <3

    ReplyDelete
  3. This comment has been removed by the author.

    ReplyDelete
  4. Mimi, pamiętam, że kiedyś pisałaś, że twoje nogi kosztowały cię dużo pracy, bo miałaś rozstępy. Ja też teraz z nimi walczę, trochę zbladły, ale wciąż są widoczne :-: mimi masz na nie jakieś sposoby?

    ReplyDelete